niedziela, 25 sierpnia 2013

Epilog

Pewnie nie spodziewaliście się , że już będzie epilog. Szczerze mówiąc, to ja też, ale wpadłam na pomysł, kilka dni temu, żeby go już napisać i zakończyć to opowiadanie. Pewnie pisałabym dalej, ale zbliża się szkoła, a z tym idą obowiązki, trzeba przyłożyć się do nauki bla bla bla bla…. Mimo, że nie pisałam tego opowiadania zbyt długo, to naprawdę świetnie się bawiłam. Ciężko mi trochę się żegnać, no ale takie życie. Dziękuję wszystkim, którzy komentowali rozdziały, przez co miałam motywację by pisać. Może kiedyś jeszcze napiszę jakieś, ale myślę, że za kilka lat, gdy będę starsza, przez co moje słownictwo się wzbogaci i takie tam. Więc Dziękuję i mam nadzieję do zobaczenia kiedyś… <3 <3 <3



George i Stan postanowili, że zostaną przyjaciółmi, czego Harry z Louisem w ogóle nie zrozumieli, ale to była ich decyzja, więc się nie wtrącali. A nie rozumieli, ponieważ za każdym razem gdy Lucas albo Shelley spojrzeli na siebie, to od razu płonęli  na twarzy i szybko odwracali wzrok. Larry  podejrzewał, że najzwyczajniej w świecie udają, że nie są już parą i potajemnie pieprzą się jak króliki.
Po tym, jak  Jay wysłała DNA swojego byłego męża i chłopaka swojego syna do laboratorium , musieli odczekać dwa tygodnie na wyniki. Prawdą było, że te dwa tygodnie oczekiwania, były dla nich najgorszym momentem w ich życiu. Ale obiecali sobie, że bez względu na  to, co się okaże, nie zrezygnują z siebie i nadal ze sobą będą, nawet jeśli komuś będzie to przeszkadzać.  Przez te 14 dni  byli bardzo zestresowani tą sytuacją, lecz próbowali nie dać tego po sobie poznać, co czasem im nie wychodziło. Wspierali się jak tylko mogli, gdy któryś przyłapał tego drugiego na cichym szlochaniu. Pomimo tego, że Harry był młodszy, to częściej to on pełnił rolę pocieszyciela.  Czternastego dnia, matki pozwoliły chłopcom nie iść do szkoły, bo nikt nie wiedział, czy listonosz przyjdzie rano, w południe, czy po południu, a, że chcieli od razu znać prawdę, zostali w domu. Anne i Jay również wzięły sobie wolne w pracy, by być w tym prawdopodobnie ciężkim momencie ze swoimi dziećmi.  Z samego rana Harry wraz ze swoją matką udali się do domu Tomlinsonów, by poczekać na list. Nikt nie czuł potrzeby do rozmowy, więc wszyscy usiedli na kanapach i włączyli jakiś durnowaty film, tylko po to, by czas jakoś zleciał. Harry z Louisem ciągle zmieniali pozycje na jednej z kanap, ale jedno zawsze pozostawało niezmienne. Za każdym razem byli ze sobą splecieni ciałami. Nikt zbytnio nie wstawał z siedzeń, no chyba, że któremuś zachciało się do toalety, lub gdy wychodzili do kuchni po coś do jedzenia. Usłyszenie dzwonku do drzwi było dla nich jak zbawienie, chociaż kryło się w nich dużo obawy. Nagle wszyscy się podnieśli, a Jay pobiegła dosłownie do drzwi odbierając list od człowieka ubranego w strój listonosza. Po chwili zjawiła się w salonie z białą kopertą. Spojrzała po twarzach pozostałych w tym pomieszczeniu, którzy kiwnęli głowami dając jej znak, by otworzyła zawartość listu. Chłopacy zacisnęli kciuki czekając na wyrok. Twarz mamy Lou nie wyrażała w tamtym momencie żadnych emocji. W końcu kobieta się odezwała
- Na 99, 9 % - zrobiła przerwę, przez którą reszta denerwowała się jeszcze bardziej,  odetchnęła i wykrzyczała dalszą część z radością – nie ma pomiędzy wami pokrewieństwa. - W jednej chwili do oczu chłopaków napłynęły łzy szczęścia. Nie da się opisać co czuli w tym momencie. Zaczęli skakać, przytulać się i wycierać spływające strumieniami łzy z twarzy. Ten dzień zdecydowanie był ich i najlepszym i najgorszym dniem w życiu, choć żyją kilkanaście lat dopiero.

Od tamtego dnia wiele się nie zmieniło. Nadal są szczęśliwi, mając siebie obok. Oczywiście zdarzały się czasem jakieś sprzeczki, przez co chłopcy nie odzywali się do siebie przez kilka dni, ale potem bez problemu godzili się, płacząc przez godzinę jak bardzo to źle zrobili. To wszystko sprawiało, że ich miłość rosła na sile. Zdarzało się, że raz na jakiś czas, ktoś wyzywał ich od pedałów, od ludzi, których powinno się tępić  lub spalić żywcem na stosie, lecz oni się tym nie przejmowali i żyli dalej. Szkoły do, których chodzili były bardzo tolerancyjne, gdzie było kilka związków homoseksualnych, więc nikomu nie przeszkadzało, że Harry z Louisem są parą.
Pewnego dnia, mama Harrego ogłosiła, że zmienia pracę, przez co w domu będzie jeszcze rzadziej, ale będzie zarabiać więcej. Chłopakowi było naprawdę smutno, Lae wiedział, że matka chce dla niego jak najlepiej. Dzień po ogłoszeniu tej nowiny, Louis zjawił się w progu Harrego z walizkami. Młodszy nie wiedział o co chodzi, ale wtedy mama wytłumaczyła mu, że zaproponowała starszemu, by zamieszkał z nim, by ie czuł się tak samotnie, na co zgodził się bez zastanowienia.
Radzili sobie bardzo dobrze. Często gotowali dla siebie posiłki, a czasem zamawiali jakieś jedzenie na wynos, gdy pani Styles była zajęta. Mieli także taki zwyczaj, że w każda niedzielę spotykali się u jednej z rodzin i jedli wspólnie obiad.
Nawet matki chłopców znów zaczęły się ze sobą spotykać i zostały najlepszymi przyjaciółkami, tak jak kiedyś.

Wszystko było tak jak powinno być. Chłopcy cieszyli się wspólną miłością, a to było najważniejsze i mieli nadzieje, że nic nie stanie im na przeszkodzie i do końca życia będą razem.

wtorek, 20 sierpnia 2013

One- shot

-Nie zrobię tego- krzyknął Louis tak, by nie zwrócił uwagi pozostałych ludzi znajdujących się w kawiarni
- Stary przegrałeś zakład, więc teraz nie marudź - odparł rozbawiony Irlandczyk
- Kurwa Horan zabiję cię kiedyś- warknął Tomlinson
- Dobra spokój. Ty idziesz do wolnego stolika i wiesz co robić - Zayn wskazał na Louisa- a my zostajemy tutaj
- Tak, tak.. podchodzę do pierwszej osoby, która tu wejdzie, flirtuję z nią i wgl. - westchnął Lou i wstał ze swojego miejsca. Usiadł przy stoliku pod oknem czekając z zażenowaniem, na człowieka, który tu wejdzie. Najgorsze było to, że miał podejść do osoby bez względu na płeć. A on był w 100% heteroseksualny, więc modlił się w środku, by to weszła kobieta. To nie tak, że miał coś przeciwko homoseksualizmu, nie przeszkadzali mu. Był osobą tolerancyjną, uważającą, że najważniejsze jest to by kogoś kochać, bez względu czy ten ktoś jest takiej samej płci. Jego po prostu pociągały kobiety, piersi, szparki itp. Nie kręcili go mężczyźni. I nic nie zapowiadało, że to się zmieni. Tak jak było teraz, było dobrze.
Chociaż nie wiedział, czy chciałaby zarywać do Louisa, w tym momencie jakaś dziewczyna, no chyba , że jest lesbijką. Chłopak był przebrany za kobietę. I to była ta kara, za przegrany zakład.
Źle się czuł w tej nieźle opinającej ciało sukience, peruce na głowie, toną makijażu na twarzy oraz sztucznymi cyckami. Tommo zastanawiał się jak długo dziewczyny muszą nakładać na siebie tyle make- upu.
Naprawdę wyglądał jak płeć piękna i to go najbardziej przerażało. Wygolili mu nawet nogi i pachy! Chyba nikt wcześniej go tak bardzo nie upokorzył.
Nagle usłyszał otwierające się drzwi. Zamknął oczy jęcząc w duchu. Po kilku sekundach otworzył powieki i dostrzegł wysokiego chłopaka z brązowymi loczkami ukrytymi pod niebieską czapką. Miał na sobie czarne rurki i takiego samego koloru marynarkę z podwiniętymi rękawami, a do tego biały T-shirt. Tomlinson podążał wzrokiem za nieznajomym chłopakiem, który skierował się do stolika po drugiej stronie kawiarni. Chłopak gdy usiadł, jednym ruchem ściągnął czapkę z głowy kładąc ją po prawej stronie stolika. Następnie podniósł obie dłonie i potargał włosy, aby w końcu przełożyć je na prawą stronę. Louis odwrócił się do Nialla i Zayna, którzy pokazywali mu głową i ręką, by szedł. Wstał więc niechętnie i skierował się w stronę chłopaka. Chwilę to zajęło, ponieważ chodzenie w szpilkach do najłatwiejszych zadań nie należy. Po tym jak w domu ćwiczył chodzenie w tych butach, powodując kilka bolesnych upadków, błagał przyjaciół, by mógł pójść w trampkach, ale niestety się nie zgodzili.

- Um.... Mogę się dosiąść? - zapytał Louis dość piskliwym głosem, który niby miał przypominać kobiecy głos. Nieznajomy podniósł wzrok, wodząc nim przez chwilę po całym ciele Louis' a, przez co ten czuł się trochę niekomfortowo. Chłopak jednak uśmiechnął Się pokazując przy tym dołeczki i rzekł zachrypniętym głosem

- Tak. Pewnie - Louis odwzajemnił uśmiech i zajął miejsce na przeciwko chłopaka.

- To jak masz na imię? - zapytał odkładając komórkę obok czapki

- Louis.... Louise - poprawił się Tomlinson wpatrując się w zielone tęczówki

- Och.. ładnie.. pasuje ci.. ja jestem Harry - odparł wyciągając rękę do przodu, więc Louis uścisnął i lekko nią potrzasnął.
- Dobrze się czujesz?- zagarnął z niepokojem

- Tak, wszystko w porządku. Czemu pytasz? - Louis ułożył ręce na kolanach i starał się jak najbardziej zachowywać jak dziewczyna, ale Harry nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ podszedł do nich Liam- kelner, a zarazem trzeci z przyjaciół Louisa.

- Witam. Podać coś? - zapytał z firmowym uśmiechem. Payne- bo tak miał na nazwisko- bardzo lubił ta pracę. Nie była ona ciężka, a mógł coś zarobić, a poza tym mógł poznawać nowe osoby i tak właśnie zaczęła się przyjaźń pomiędzy nim, a paczką Louisa.

- Ja poproszę sok pomarańczowy- rzekł Harry
- Dobrze, a dla ciebie? Dawno się nie widzieliśmy. Gdzie ty się podziewałaś? Zmieniłaś włosy? - dociekiwał kelner.
- Dla mnie sok marchewkowy i nie, nie zmieniłam włosów. Zajmij się lepiej resztą klientów. Za to ci chyba w końcu płacą, nie? - odpowiedział Louis posyłając Louisowi gniewne spojrzenie. Chłopak wie o tym zakładzie. Ale nie podobało mu się to i nie chciał w niego ingerować.
- Tak. Oczywiście. Zaraz przyniosę wasze zamówienie.- Payne odwrócił się na pięcie i odszedł.
- Znacie się? - Harry zmarszczył brwi pytając, gdy kelner był poza zasięgiem ich wzroku.

- Um.. W sumie to tak.. I to od dawna..- odparł , a na stoliku pojawiły się dwie szklanki z napojem koloru pomarańczowego. Louis chwycił sok i zaczął go pić

-Byliście kiedyś razem? - wypalił nagle. ,,Louise'' zachłysnęła się i zaczęła głośno kaszleć odkładając picie na stolik.

- Razem? Uważasz, że jestem aż tak bardzo zdesperowaną osobą? - pisnął Tomlinson , na co Harry wzruszył ramionami- Jesteśmy... tylko i wyłącznie znajomymi.. Nigdy bym się z nim nie związała- sprostował chłopak.- To czemu pytałeś czy się dobrze czuję?- zagarnął temat przerwany przez Payne' a.

-Eee... masz trochę dziwny głos. - odrzekł Loczek drapiąc się po karku

- Achhh.. to od lodów- wytłumaczył, na co Harry wybuchł śmiechem. Louis zmroził go wzrokiem wywołując uspokojenie się ze strony chłopaka.

- Przepraszam... Mam 19lat.. dojrzewam, wiesz.. hormony i te sprawy, wszystko kojarzy mi się z jednym- oznajmił z tańczącymi iskierkami w oczach. Styles zerknął na komórkę, by sprawdzić która godzina i dodał - Ughh... fajnie się z tobą gada, jesteś spoko dziewczyną i wgl, ale muszę już iść- wyznał sięgając po czapkę i kładąc pieniądze na stoliku za soki

- Och... miło było cię poznać- bąknął Tomlinson

- Tak ciebie też. Może spotkalibyśmy się jeszcze? Wpisz mi tu swój adres- powiedział chłopak z loczkami i podał ,, dziewczynie'' swoją komórkę.- Jeśli nie masz żadnych planów na wieczór, to wpadłbym do ciebie o 20. Co ty na to? - zaproponował. Louis oddał telefon i odezwał się

- Akurat mam wolny wieczór, więc byłoby miło gdybyś mnie odwiedził.

- Dobrze, więc do zobaczenia- mruknął Harry z uśmiechem i wyszedł. Louis wstał i podszedł do Zayna i Nialla

- I jak?- zapytali równo
- Umówiliśmy się na wieczór- jęknął siadając i chowając twarz w dłoniach, bo dopiero teraz uświadomił sobie w co się wpakował

- Co ty kurwa zrobiłeś? - Louis pojebało cię? - warknął jeden z nich

- Nie umiałem mu odmówić, jak wpatrywał się we mnie tymi powalającymi na kolana tęczówkami, okej? - westchnął

- Ocipiałeś do chuja? Musisz zaraz ściągnąć te przebranie i to całe gówno co masz na twarzy. Jak ty sobie to wyobrażasz? - krzyknął Irlandczyk nie zwracając uwagi na pozostałych ludzi

- Nie wiem, dobra? Wymyślę coś. Idę do domu- mruknął Louis. Opuścił swoich towarzyszy i skierował się do bloku, gdzie wynajmował mieszkanie od 2 lat. Oczywiście za czynsz i inne takie płacili jego rodzice, pomimo, że miał 21lat.


~~~~~~


Po tym jak Ruth pozbawiła Louis'a przebrania dziewczyny, chłopak mógł spokojnie odpocząć i wymyśleć plan jak nie spotkać się z Harrym. Może i go polubił. To fakt. Styles'a nie dało się nie lubić. Miał w sobie coś, co przyciągało innych.

Ale Louis nie mógł pozwolić do tej schadzki. Oczywiście jego chwila ciszy została przerwana przez nadejście Nialla

- Co ty tu robisz?- Westchnął starszy, zamykając drzwi, gdy już farbowany blondyn znalazł się w środku

- Ciebie też miło widzieć, przyjacielu - zaakcentował mocniej ostatnie słowo uderzając właściciela mieszkania lekko w ramię i udał się w głąb pomieszczenia siadając na kanapie.
Louis opadł na siedzenie obok kumpla z głośnym westchnięciem.

- To wymyśliłeś już coś? - zaczął Horan układając nogi na niedaleko stojącym szklanym stoliku i włączając telewizję.

- A wyglądam ci na takiego? - mruknął podnosząc wysoko brwi.

- Taaa. Nie martw się, wymyślimy coś, ale najpierw.... Przynieś mi coś do jedzenia.- rozkazał klepiąc się po dość wysportowanym brzuchu. Lou nie mógł tego zrozumieć. Niall je za czterech, a w ogóle nie tyje. Trochę poćwiczy i już pojawia mu się kaloryfer. A Louis, gdy zje odrobinę więcej niż powinien, robią mu się fałdki, a uda znacznie się powiększają, powodując, że chłopak musi ćwiczyć miesiącami, by wrócić do poprzedniej sylwetki.

- Nie możesz sobie sam przynieść- rzucił podenerwowany Louis

- Po pierwsze: Chcesz, żebym ci pomógł? Chcesz. Po drugie: To mój dom, czy twój? Twój, więc powinieneś dbać w nim o swoich gości a Po trzecie: Przecież wiesz, że gdy jem, to lepiej myślę - odburknął zadowolony

- Ej. Nie jesteś moim gościem. Nie zapraszałem cię. Możesz czasem ruszyć ten swój leniwy tyłek i sobie sam przynieść.

- Czemu ty zawsze musisz wszystko utrudniać? Po prostu przynieś mi to cholerne jedzenie- jęknął, gdy usłyszał burczenie dochodzące z brzucha. Tommo warknął wstając i udając się po kuchni. Zabrał z szafki chipsy, żelki i parę batonów, a następnie wrócił do pomieszczenia, gdzie Niall bezczelnie leniuchował na jego kanapie.



- Zdajesz sobie sprawę, że przez to, że tak ciągle u mnie bywasz, to muszę co trzy dni robić zapas tego wszystkiego co u mnie jesz? - westchnął Lou, układając jedzenie na stoliku i podając paczkę chipsów chłopakowi.

- Nie przeszkadza mi to, szczerze mówiąc- odparł wzruszając ramionami, na co Louis wywrócił oczami.
- To masz jakiś plan?- zapytał chłopak z grzywką

- Spokojnie jest - zerknął na komórkę-  18.50, więc mamy trochę czasu, bo on ma przyjść o.....

- 20- dokończył za blondyna - Dobra, robimy burzę mózgów, co będzie trudne, bo ty go nie masz, ale postaraj się- parsknął, za co został brutalnie uderzony w ramie z nogi Irlandczyka, bo był zbyt leniwy, bo się podnieść i użyć ręki.

- Może... Idź do sąsiadki i pożycz jakąś bluzkę i spodnie dziewczęce, a włosy... no, powiesz mu, że wstąpiłeś do fryzjera czy coś - mruknął po chwili Horan

- Ja pierdole, ale ty jesteś pojebany - zawołał uderzając go w głowę- Czemu ja się z tobą w ogóle zadaje?- westchnął chowając twarz w dłoniach.

- No co, przynajmniej jakiś mam. Jak jesteś taki wspaniały, to sam coś wymyśl- bąknął

- Ughh..... To, może, napiszę na kartce, że coś mi wypadło i jednak nie możemy się spotkać. Przykleję ją na drzwi, tak , żeby ją zauważył i po sprawie- zaproponował wzruszając ramionami - Co o tym myślisz? - dodał

- Stary, to genialny plan. Leć po kartkę i marker- polecił mu Niall, więc chłopak podszedł do szafki, gdzie trzymał takie gadżety.
Louis myślał chwilę nad tym co napisać po czym chwycił pisak i zaczął bazgrać.

,, Hej Harry. Przepraszam cię bardzo, ale nagle coś mi wypadło i musiałam wrócić do rodziny. Nie mam twojego numeru, więc nie mogłam cię o tym zawiadomić, ale mam nadzieję, że kiedyś na siebie wpadniemy i nadrobimy dzisiejszy wieczór'' Louise xxx

- I jak , może być? - zapytał podając kartkę przyjacielowi, by mógł przeczytać, to co na niej się znajdowało

- Yeeaaah, tylko przepisz to staranniej, bo biedak będzie musiał z pół godziny domyślać się co tu pisze- wytknął mu

-Nie dramatyzuj- jęknął i napisał to po raz kolejny, tak jak rozkazał mu Niall. Chwycił taśmę i ruszył w kierunku drzwi. Gdy je otworzył zauważył przed sobą chłopaka z loczkami, który akurat wyciągał rękę, by zadzwonić dzwonkiem. Louis był niemal pewny, że w tym momencie wyglądał jakby właśnie zobaczył ducha. Jego plan szlak trafił. Miał być dopiero za godzinę. Może nie chciał się spóźnić, ale, że o tyle wcześniej musiał przyjść. Dopuszczalne było to 10-15min, ale 60?!?

- Umm.. Hej, Ja jestem Harry i przyszedłem do Louise. Nie pomyliłem mieszkania, prawda?- Zapytał nerwowo

- Trafiłeś idealnie, ale myślałem, że masz przyjść za godzinę - pisnął chowając trzymaną kartkę i taśmę do kieszeni w spodniach

- Tak, ale nie znałem tej okolicy, bo nie mieszkam w tej części miasta i myślałem, że nie trafie, więc wyjechałem wcześniej. Ale spokojnie, mogę wrócić za godzinę- sprostował Harry

-Nie, nie trzeba. Jak już jesteś to wejdź - oznajmił, starając się jak najszczerzej uśmiechnąć. Wskazał ręką w kierunku, w którym Styles powinien się poruszać, więc chłopak nie protestował i wszedł - Idź prosto i możesz usiąść na kanapie i poczekać. Możesz się poczęstować jeśli chcesz- mruknął pokazując na jedzenie na stoliku, na co Harry odpowiedział uśmiechem

-Ej Louis, to moje jedzenie- krzyknął niezadowolony Irlandczyk

- Nie przejmuj się nim- Lou machnął na blondyna ręką - Niall chodź na chwilę- wrzasnął cicho, tak by nie wzbudzić podejrzeń w Stylesie

- Co on tu robi?- krzyknął szeptem Horan, gdy weszli już do pokoju chłopaka

- Przyszedł wcześniej- jęknął
- czemu?
- Kurwa, to nie jest teraz ważne, okay? Co ja mam zrobić? - zgonił go

- Nie wiem, stary. Chyba powiedz mu prawdę. Nie wygląda na starego, więc powinien zrozumieć nastoletnie zabawy. - wzruszył ramionami

- Tak masz racje- jęknął
-Widzisz? Mój plan by przynajmniej jakoś wypalił, geniuszu- bąknął blondyn

- Weź spierdalaj, dobra? - rzucił go poduszką w twarz

- Jak chcesz. Myślę, że pomimo, tego, że jesteś dla mnie taki wredny i arogancki i napastujesz mnie do tego poduszką, to pomogę ci. Idę teraz do domu, a za kilka godzin zadzwonię do ciebie i chwilę pogadamy, a jak się rozłączę, to mu powiesz, że musisz coś załatwić itp. A przez ten czas wyjaśnij ku to, spoko? - zaproponował

- tak, tak. Dzięki. Chodź odprowadzę cię- zakomunikował szatyn

- Harry, myślę, że muszę ci coś wytłumaczyć- ogłosił Louis, gdy Irlandczyk już wyszedł I usiadł po drugiej stronie kanapy
- Tak naprawdę nie ma żadnej Louise? -Zapytał Loczek ze śmiechem

- Zaraz co?- zawołał ze zdziwieniem po kilki chwilach
- No chyba, że masz siostrę bliźniaczkę, ale szczerze to wątpię- odezwał się ponownie

-Nie, nie ma, ale.... skąd wiedziałeś?- wymówił w ogromnym szoku

- Hmm.. Może to zabrzmi dziwnie, ale poznałem po tyłku. Nie jestem gejem. Serio. Stuprocentowy hetero przed tobą siedzi, ale nie zrozum mnie źle, ale takich pośladków nie może mieć kilka osób. Widzę je pierwszy raz. - ciągnął dalej

- Jesteś dziwny- zakomunikował mu, nie rozumiejąc wcale, co chłopak przed chwilą powiedział - Wiesz o tym? i nie jesteś zły, za tą całą szopkę? - dodał

- Nie, nie jestem. Ale wytłumaczysz mi to, jak znalazłeś się w damskich ubraniach? I dlaczego mi nie odmówiłeś, gdy zaproponowałem ci spotkanie? - zapytał

- Nie umiałem ci odmówić. Nie pytaj mnie dlaczego, bo nadal tego nie wiem- wzruszył ramionami- A z tym strojem, to było tak, że założyłem się z Niallem, tym co tutaj był i Zaynem, może widziałeś go w tej kawiarni, bo siedzieli razem. I przegrałem ten zakład. Moją karą było zrobienie mnie za dziewczynę, przez Ruth, to siostra Liama, tego kelnera. Specjalnie się tak do mnie odzywał, bo nie podobało mu się to. Ruth jest charakteryzatorką, więc było dość prosto. Miałem zagadać do pierwszej osoby, która tam wejdzie i akurat padło na ciebie. Ale nikt się nie spodziewał, że będzie kolejne spotkanie i tak to wszystko wyszło. - wytłumaczył z zapartym tchem Louis

- Interesujące, a jak chciałeś to rozwiązać? - pytał znów

- Wymyśliłem, że gdy powieszę to- zaczął i wyciągnął zgniecioną kartkę podając ją chłopakowi- na drzwiach i sprawa będzie rozwiązana, więc już chciałem to tam przywiesić, ale akurat ty przyszedłeś. Zrobiłbym to wcześniej, ale skąd miałem wiedzieć, że będziesz godzinę wcześniej- zaczął się bronić, a Harry, czytając to co było na kawałku papieru wybuchnął głośnym śmiechem. Louis uświadomił sobie, że mógłby słuchać tego śmiechu do końca życia, ale szybko zganił się w myślach i odgonił to od siebie

- To, może ja już pójdę. Pewnie masz lepsze zajęcie, czy coś- mruknął chłopak wstając z kanapy, gotowy do wyjścia.

Louis dopiero przyjrzał się chłopakowi i dostrzegł, że miał on na sobie czarne rurki opinające jego chude nogi, biały T-shirt, z koszulą rozpiętą koloru czerwono-biało- granatową w kratę, a na wierzch jasną dżinsową kurtkę z podwiniętymi rękawami. W tym zestawie prezentował się jak najbardziej seksownie.

-Nie!- zaprotestował prawie krzycząc, powodując zmarszczenie brwi u Harry'ego.- ummm... Znaczy, jeśli nie chce iść to nie musisz. Możesz zostać. I tak nie mam nic do roboty. Jak widziałeś mój przyjaciel wyszedł niedawno, więc zostałem sam. - sprostował

- Jeśli nie będę ci przeszkadzać, to mogę zostać- mruknął w zastanowieniu, na co Lou zaprzeczył ruchem głowy.

- okay, to chodź zrobimy popcorn, a potem coś obejrzymy, pasuję? - zaproponował Tommo

- Jak najbardziej- bąknął i ruszył za chłopakiem

Louis odszukał opakowanie z kukurydza, ale było na samej górze, więc musiał stawać wysoko na palcach, by dosięgnąć lecz i to nie przynosiło rezultatów. Po kilku sekundach zmagań, Louis poczuł ciepło tryskające od innego ciała.

- Proszę- oznajmił Harry z uśmiechem podając Louiemu paczkę.

- Dzięki- odparł lekko się rumieniąc.
Styles zajął ponownie miejsce na wysokim krześle obserwując ruchy mniejszego.

- Wiesz, nie jestem pewien jak to się robi. Zawsze od tego był Zayn. Taka była jego rola. Ja kupowałem, Zayn robił, a Niall zjadał- powiedział ilustrując kukurydzę.

- Umm.. Przykro mi ale ja ci nie pomogę z tym. Może wrzuć to do mikrofalówki?- zaproponował

Louis przesunął się tak, że ręce z opakowaniem trzymał nad stolikiem obok Harrego, próbując je otworzyć. Niestety pech go dopadł i kukurydza rozsypała się po meblu, powodując śmiech młodszego.

- Dobra, zbierzmy to i tam wrzućmy

Chłopcy zbierali w garście żółty przysmak i przenosili go do mikrofali. Gdy już wszystko było w środku, Harry zamknął drzwiczki, a Louis ustawiał temperaturę i czas.

- Myślę, że 4minuty starczą- mruknął cicho jakby do siebie Lou. Stali na przeciw urządzeniu i wpatrywali się przez szybę co dzieję się z ich kukurydzą. Po chwili ziarnka zamieniły się w popcorn, więc Louis wyjął miskę i naszykował szklanki na sok. Wyciągnął picie z lodówki, a Harry otworzył mikrofalówkę, więc zabrali się za wyciąganie popcornu do miski.

- Powinieneś pić takie zimne? - zapytał jakby ze zmartwieniem ale i rozbawieniem w głosie Harry - Słyszałem od pewnej uroczej damy, że to ci szkodzi

- Przestań - jęknął rzucają w chłopaka trochę popcornu.

Gdy weszli już do salonu, wygodnie usadowili się na kanapie i włączyli jakiś nudny film.

- Mam pomysł- wykrzyknął nagle Louis z miną jakby właśnie dziecko dostało cukierka- Nie odzywamy się w ogóle podczas filmu i jeśli któryś z nas pierwszy uśnie, to ten drugi może mu coś zrobić. Wchodzisz w to Styles?- Zaproponował z ekscytacją w głosie. Harry chwilę zastanawiał się nad tym, po czym przyjął wyzwanie, więc Louis włączył na kanał, gdzie aktualnie leciał film przyrodniczy o waleniach. Nic nudniejszego nie mogło już chyba lecieć, więc chłopak dumnie zostawił tam i opadł na kanapę.
Już po około 20 minutach Starszy chłopak usłyszał ciche pochrapywanie tego młodszego. Szczerze to myślał, że będzie gorzej, że tak szybko się nie podda, lub tym bardziej, że to on uśnie.

Tomlinson podniósł się jak najdelikatniej, tak, by go nie obudzić. Po chwili padł na kolana podpierając się rękami po obu stronach bioder Harry' ego.
Louis powoli rozpiął mu rozporek. Zawsze tak robił ze swoimi przyjaciółmi. Nie uważał to za nic dziwnego. To, że dotknął czasem kogoś penisa, to nic nie oznaczało. Przecież on też go miał. Nie widział w tym nic złego. Chłopak zaczął na początek masować jego interes i przygniatać, tak, by obudził się do życia. Po chwili był już twardy, a z ust młodszego wydobywały się pojękiwania. Nagle otworzył szeroko oczy odsuwając się jak najszybciej i patrząc z przerażeniem, na śmiejącego się głośno Tomlinsona.

- Chyba masz lekki problem- wymamrotał wskazując głową na krocze młodszego, po czym rzucił się na podłogę i wybuchając histerycznym śmiechem, trzymając się za brzuch.

- Co ty zrobiłeś?- wykrzyknął zapinając spodnie.

- Zasnąłeś. Mogłem zrobić co chciałem- wzruszył ramionami siadając po turecku na miękkim dywanie.

- Um.. Gdzie masz łazienkę? - zapytał nieśmiało opuszczając twarz, która pokryła dorodna czerwień.

- Prosto i na lewo- poinstruktował go chłopak, po czym Harry zniknął w mgnieniu oka. Tommo podniósł się i podążył w stronę łazienki. Louis nie wiedział dokładnie co robi, ale szczerze go to za bardzo nie obchodziło. Działał pod wpływem impulsu. Otworzył po cichu drzwi, które okazały się o dziwo otwarte. Kto nie zamykał drzwi w łazience? Serio, chłopak był sam sobie winien. Louis podziękował w duchu, że jego drzwi były ostatnio wymieniane w całym mieszkaniu i nie skrzypią. Wślizgnął się do pomieszczenia, zostawiając uchylone wejście i podszedł na palcach bliżej, do Lokersa, który właśnie walił sobie konia. Tomlinson starał się puszczać mimo uszu jęki wychodzące z ust nowo poznanej osoby, powodujące dreszcze w jego podbrzuszu. Stanął za Stylesem, tak, że prawie jego klatka dotykała pleców chłopaka. Louis przygryzł wargi, próbując stłumić chichot i wyciągnął rękę, układając ją na dłoni Harrego , przyspieszając jej poruszanie.

- LOUIS- wrzasnął odskakując momentalnie

I próbując zakryć swój interes
- Spokojnie. Chciałem ci pomóc- mruknął niewinnie, robiąc oczy porzuconego szczeniaka

- Myślę, że bym sobie sam poradził- odbąknął- Chyba już pójdę- zaproponował starając się nie patrzeć w oczy starszego

- Nie wypuszczę cię w takim stanie- zaprotestował i jednej sekundzie znalazł się na kolanach przez Harrym

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Louis- wyszeptał z rumieńcami

- Zaufaj mi- odezwał się dwudziesto-jedno latek. Styles oparł się o ścianę i z zażenowaniem czekał na kolejny krok. Lou zbliżył się i już po chwili jego usta owinęły się wokół ,, przyjaciela'' Loczka, który zaczął głośno jęczeć i sapać. Tomlinson dopiero teraz uświadomił sobie, że właśnie w swojej toalecie obciąga jakiemuś kolesiowi, którego praktycznie wcale nie zna. Oprócz tego, że nazywa się Harry Styles, ma 19lat i mieszka niedaleko. Ale doszło również to niego to, że specjalnie to mu to jakoś nie przeszkadza. Jest młody, więc powinien korzystać z życia i próbować wszystkiego, nawet jeśli oznaczało to, że ma komuś zwalić, czy nawet się z nim przespać. Wszytko dla ludzi, co nie?

Louis robił magiczne sztuczki swoimi wargami, powodując, że Harry spuścił się do jego budzi, by potem osunąć się po ścianie unikając spojrzenia chłopaka.

- Och, no proszę cię Harry, nie mów, że ci się nie podobało- zachichotał, po tym jak doszedł do siebie, połykając wcześniej spermę Stylesa. Skrzywił się lekko, bo była odrobinę słona, ale nie przeszkadzało mu to zbytnio.

- Proszę cię. Przestań- jęknął chowając zwoje klejnoty w spodnie

- Jakiś nieśmiały się zrobiłeś. Onieśmielam cię? - zagarnął

- Muszę już iść- odparł nie odpowiadając na zadane pytanie i wyszedł z łazienki, kierując się do drzwi wyjściowych.

- Um.. Miło było cię znów spotkać- powiedział jakby nie wierząc własnym słowom.

Odwrócił się by pożegnać się z Louisem, ale nie spodziewał się, że będzie on stał centralnie za nim. To, że się odwrócił spowodowało otarcie się nosa o czoło Tomma, gdyż był od niego wyższy. Harry odsunął się centymetr i spuścił głowę tak, że teraz spoglądał raz w oczy niższego, a raz na jego usta. Nie wiadomo co nimi kierowało, ale już po chwili połączyli się w namiętnym pocałunku dołączając do niego języki.

Louis popchnął Hazzę na ścianę wpijając się w jego szyję robiąc malinkę

- Myślę, że możesz jeszcze zostać- mruknął odrywając się podziwiając swoje dzieło z uśmiechem, po czym znów dotknęli się ustami

- Co my robimy?- zapytał niepewnie Harry, gdy ściągał z siebie kurtę, czując gorąco

- Nie wiem. Daj się ponieść chwili- odpowiedział dociskając swoje biodra do tych chłopaka. Ruszyli w kierunku kanapy, gdyż pokój Louisa był za daleko. Podczas drogi nie szczędzili sobie czułości i gdy dotarli w końcu na kanapę byli całkiem nadzy.

- Tylko proszę cie, bez żadnych eksplozji. Nie chce mieć kanapy w twojej spermie, chociaż to wyglądało by dość kusząco- powiadomił go, ostatnie słowa wypowiadając jakby do siebie

Harry wylądował na dole, a Louis na nim. Całowali się zawzięcie i z pasją, pocierając przy tym swoimi interesami o siebie, przez co byli całkowicie twardzi. Lou ułożył ścieżkę mokrych pocałunków po klatce chłopaka zniżając się do podbrzusza.

- Rozszerz nogi, kochanie- poinstruktował go. Harry nie protestował. W tym momencie myślał penisem, nie mózgiem, więc zrobił tak jak go proszono. Louis schował głowę w zagłębiu nóg chłopaka i wślizgnął się językiem w tylnią dziurkę młodszego.

Styles był całkowicie zaskoczony, ale i zadowolony. Louis penetrował jego wnętrze zwinnym językiem, wysuwając go i wsuwając ponownie. Harry z każdym razem sapał coraz głośniej, dając tym znać Louisowi, że dobrze wykonuje swoje zajęcie. Lou nagle wyszedł z chłopaka podnosząc głowę, a sperma Hazzy niespodziewanie wytrysnęła prosto w oko Tomma.

- Kurwa Harry!- wrzasnął przykładając dłoń do zaatakowanego oka.

- O boże. Lou przepraszam. Naprawdę. Nie chciałem- zaczął się tłumaczyć wywołując u Tomlinsona lekki chichot. Louis wytarł palcami ciecz i pochylił się do ust spanikowanego chłopaka. Złączył je w kolejnym pocałunku, lecz tym razem był on bardziej zachłanny, przez co czasem ich zęby się spotykały wywołując nieprzyjemne zgrzyty. W tym samym momencie Lou wsunął jednym ruchem palec w to miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był jego język. Kręcił nim i lekko zginał, tylko po to by po chwili dodać następny palec. Harry oderwał się, gdyż zabrakło mu już powietrza, podobnie jak starszemu chłopakowi. Głośno dyszeli i jęczeli, a Loczek prosił o więcej dotyku, więc Louis wsunął jeszcze jeden palec, ale Harry zaprzeczył ruchem głowy i wymamrotał

- Chcę... Cię.. poczuć. Wejdź we mnie- więc Lou wysunął palce z jękiem i z jego ust i z ust jego towarzysza.

-Okay. Usiądź na mnie słońce- oznajmił nie pozbawiając go dotyku, błądząc dłońmi po jego klatce. W jednej chwili zamienili się pozycjami. Teraz Louis leżał na dole, a Harry siedział mu na biodrach.

- Unieś się trochę- bąknął chwytając biodra chłopaka i nakierowując jego wejście na swojego penisa.- Jeśli będzie boleć, po prostu to przerwij, dobrze? - dodał, na co dostał skinienie głową. Harry opadł i krzyknął boleśnie ze łzami w oczach, czując całą długość Louisa w sobie. - Spokojnie. Zaraz przejdzie. Nie martw się. Gdy będziesz gotowy, porusz się, dobrze, skarbie?- mówił do Harrego, tak, by go uspokoić. Styles po kilku sekundach lekko się poruszył i z ust chłopaków zaczęły wydobywać się przekleństwa mówiące jak im dobrze, nie zapominając oczywiście o jękach, które były tak głośne, że z pewnością nie jeden sąsiad mieszkający tu je słyszał. Nagle zadzwoniła komórka Louisa, więc sięgnął ręką, po leżący przedmiot na stolika. Harry zamarł na chwilę i przestał się poruszać.

- Kontynuuj słońce- jęknął starszy, więc Harry powrócił do swoich czynności, a Lou odebrał.

- Lou? Możesz już do mnie przyjść, bo mi sie...- momentalnie ucichł głos Irlandczyka- Louis? Czemu słyszę czyjeś jęki? - zapytał zdezorientowany. Tommo zauważył, że Harry próbuje chwycić w dłoń swojego penisa, więc go zatrzymał

- Dojdź sam - wymamrotał cicho pojękując

- Niall, to nie jest najlepszy mo..- z ust starszego wydobyło się głośne sapnięcie, gdy Loczek docisnął mocno swoje biodra do jego - ment - dokończył
- Kurwa Louis, nawet nie mów mi, że wy się tam pieprzycie jak jakieś króliki- usłyszał krzyk w słuchawce, ale zignorował to i odrzucił komórkę na podłogę. Tomlinson nie wytrzymywał i był bliski dojścia, podobnie zresztą co Harry, więc wypychał swoją miednice na wcześniejsze spotkanie z tą Stylesa i już po chwili ich spermy wytrysnęły. Louisa we wnętrze chłopaka. A Harrego na brzuch starszego, po czym podniósł się uwalniając interes Tomlinsona i opadł na niego z wykończenia. Po około 15minutach, gdy przestali już głośno dyszeć, udali się do łazienki w celu wzięcia wspólnego prysznica.

- Poczekaj. Przyniosę ci bokserki Liama. Jesteście podobnej budowy, więc będą na ciebie dobre- zakomunikował i po chwili wrócił do pokoju z nową parą czystych p, czarnych bokserek.

- Czemu masz jego bieliznę u siebie? - zapytał Harry nie rozumiejąc, ale chwycił je i wciągnął na biodra.

- Kupiliśmy po kilka par ubrań i bielizny i zostawiliśmy u każdego w domu, bo często u siebie nocujemy, czy przebywamy, więc tak jest prościej niż pożyczanie za małych czy za dużych ciuchów- odpowiedział Louis i zgasił światło w swoim pokoju, a potem zaprosił na łóżko obok siebie chłopaka z loczkami.

- A skąd wiedziałeś jak.. no wiesz... skoro, ty też jesteś heterykiem- zadał kolejne pytanie, układając głowę na klatce starszego

- Eee.. Miałem jakby to powiedzieć, jedną przygodę- odparł - A i mam dla ciebie prośbę- ogłosił

- Zakładaj następnym razem trochę szersze spodnie- dodał całując go w głowę

- Czemu? Lubie je- bąknął jak małe dziecko, które nie dostało lizaka

- Wyglądasz w nich seksownie, naprawdę, ale cholernie ciężko się je z ciebie ściąga- mruknął przyciągając go bliżej

- Chciałbyś.. no wiesz, być moim chłopakiem?- zapytał Louis, gdy Harry nie odzywał się przez kilka minut. Styles podskoczył nagle i z iskierkami w oczach pisnął ,, tak''. Lou musnął ostatni raz usta młodszego, po czym zasnęli wtuleni w siebie.


Nareszcie napisany!! Byłby szybciej, ale ta premiera mnie spowolniła i nie mogłam, go wcześniej wstawić.  Nie spodziewałam się, że wyjdzie aż taki długi, no ale cóż. Chciałabym mieć taką wenę przy pisaniu rozdziałów, jaką miałam gdy pisałam to. Pewnie są jakieś błędy, ale nie miałam siły ich sprawdzić. I mam prośbę.. MOGŁYBYŚCIE GO SKOMENTOWAC? Prossseeee ;*

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 37

Louis wyszedł z domu Harry’ ego od razu kierując się do swojego, by zabrać samochód, a następnie udać się do George’ a.  Odległość do domu Styles’ a była o wiele razy mniejsza niż do posiadłości Shelley’ a, więc do przyjaciela jeździł autem, a do swojego chłopaka często chodził pieszo.  Droga do kolegi zajęła kilkanaście minut. Louis zgasił silnik, wyszedł z samochodu i go zamknął. Podszedł do  drzwi wejściowych i nawet w nie, nie pukając wszedł do środka. Chłopcy znali się od dziecka, więc wchodzili do domów kumpli jak do siebie. Tomlinson skierował się od razu do pokoju należącego do Georga i bez pukania również i tam wszedł.  Chłopak siedział na łóżku z podkulonymi nogami i wpatrywał się  w jeden punkt na ścianie czerwonymi od płaczu oczami. Usiadł obok osiemnastolatka ciągnąc do w swoją stronę, by mógł wtulić się w jego tors. Louis zaczął nim lekko bujać i masować plecy, gdy zadzwonił jego telefon. Lou dostrzegł na wyświetlaczu zdjęcie Harry’ ego powiadamiające go, że właśnie do niego dzwoni.
- Hej, stało się coś? Dopiero od ciebie wyszedłem.. – odezwał się pierwszy
- Um… Tak… wyślij mi adres do Stan’ a – oznajmił
- Po co? – zapytał ze zdziwieniem
- No jak ty jesteś u George’ a żeby z nim pogadać, to ja pójdę do Stan’ a.. i tak nie mam  co robić, więc..  – zaproponował młodszy
- Jesteś pewien? Nie znasz go za bardzo i wgl. .. – zastanawiał się głośno Tommo
- Dam sobie radę.. to wyślesz?
- Tak.. jasne.. to paa..- zdecydował się po chwili
- Dzięki. Paa LouLou  - bąknął rozłączając się. Tomlinson nakierował palcem, by wysłać wiadomość do Loczka pisząc  w niej adres swojego kolegi.

 - To czemu zerwaliście? – zapytał po krótkiej chwili ciszy, lecz George nic nie odpowiedział,  Tylko zapłakał mocniej – Nie płacz Geo.. Stan wkurzył się przez to, że patrzyłeś tak na tego Irlandczyka? – dodał
- Niall ‘a?- wychrypiał, na co Lou skinął
- Nie wiem.. raczej tak, ale ostatnio często się kłóciliśmy, a to było dobrym powodem dla nowej sprzeczki no i do zerwania – mruknął niewyraźnie Shelley
- Skoro tak się ostatnio nie dogadywaliście, to czemu teraz jesteś taki załamany, jeśli zdawałeś sobie sprawę, że w końcu do tego dojdzie?- zapytał Louis nie rozumiejąc
- Bo go kocham? Chyba to jasne co nie? – stwierdził patrząc na Tommo jak na głupka
- Taak.. Wiesz co? Umów się z nim jutro i to obgadajcie, dobra? – rzucił po chwili
-  Chyba masz rację – skinął Geo
- Dobra.. zostań z tobą na noc?- zaproponował Louis. Zawsze tak robili, gdy któregoś z nich coś trapiło, nie zważając na to, czy któryś był aktualnie w związku, bo oni byli tylko przyjaciółmi, byli dla siebie jak bracia.
- Ale… Harry’ emu to nie będzie przeszkadzać? – odezwał  się
- Nie martw się.. powiadomię go o tym później, jeśli naprawdę tego chcesz – oznajmił Lou układając się wygodnie na łóżku i włączając telewizję, by obejrzeć jakiś film pozwalający koledze zapomnieć o problemach.
*w tym samym czasie*

Gdy Harry dostał wiadomość z adresem Stan’ a, udał się do mamy z prośbą, by zawiozła go pod wskazaną nazwę ulicy.  Syn Anne rzadko ją o coś prosił, więc postanowiła zgodzić się bez pytania o co chodzi. Po piętnastu minutach byli na miejscu i gdy Harry opuszczał samochód, matka zakomunikowała mu, że jak skończy to, żeby po nią zadzwoni, by przyjechała. Chłopak opuścił auto i podszedł do drzwi  dzwoniąc dzwonkiem. Po kilkudziesięciu sekundach drzwi zostały otworzone przez  Stanley’ a.
- Ummm… Co ty tutaj robisz Harry? – zapytał z niemałym zaskoczeniem Stan
- Przyszedłem z tobą pogadać..- oznajmił wzruszając ramionami
- O  czym?
- Wpuścisz mnie czy nie? -  westchnął odrobinę poirytowany Styles
- Taa… wchodź – puścił go w przejściu – Prosto i możesz usiąść na kanapie
- Chciałem pogadać o tobie i George’ u – oznajmił po chwili
- Słuchaj Harry.. Wiem, że jesteś z Louis’ em i nie mam nic do ciebie, lubię cię serio i cieszę się, że jesteście szczęśliwi, ale to chyba nie twoja sprawa i nie powinieneś się wtrącać co jest pomiędzy mną a nim – powiedział spokojnie , siadając naprzeciwko chłopaka
- Tak, wiem.. przepraszam.. masz rację, ale nie uważasz, że lepiej się poczujesz jak się komuś wygadasz? – zagadnął
- Nie wiem.. nie mam na to głowy teraz.. Dopiero co zerwaliśmy, nie jestem.. gotowy? By o tym gadać.. – mruknął wpatrując się w podłogę
- Rozumiem, jestem ciekawski i to bardzo i nic na to nie poradzę… ale….  Kochasz go.. widzę to,  więc czemu zerwaliście?   - nie poddawał się
- Jesteś czasem wkurzający, wiesz? – zapytał ze śmiechem Lucas
- Taka moja rola. – wzruszył ramionami.-  odpowiesz?
- Umm.. zdenerwowało mnie to, że tak patrzył się  na tego chłopaka na lunchu.  Poza tym.. pewnie zauważyłeś, że od przyjazdu z tej wycieczki odsunęliśmy się od siebie, nie dogadujemy się i nie mam pojęcia dlaczego.. chciałbym, żeby było tak jak wcześniej, ale to chyba niemożliwe.. Kocham go.. tak, oczywiście, ale.. chyba nie tak bardzo jak kiedyś i nie wiem, czy jest sens, żeby wrócić do siebie..jasne, chciałbym  spróbować jeszcze raz, bo Geo jest wspaniały jako chłopak, a nawet przyjaciel, ale nie wiem, czy nasze relacje nie pogorszyłyby się jeszcze bardziej- wytłumaczył  ze łzami w oczach
- Musicie sobie to wytłumaczyć i wspólnie podjąć decyzję – sprostował Harry
- Tak, wiem, ale co ty byś zrobił jakbyś był na moim miejscu?
- Hmm.. To trudne.. nie byłem nigdy w takiej sytuacji i mam nadzieję, że nie będę, ale gdyby naprawdę zależało mi a tej drugiej osobie, to chciałbym spróbować jeszcze raz, jeśli n oczywiście by tego chciał, ale to ty musisz sam podjąć tę decyzję – odezwał się Styles
- Tak, dzięki.. serio.. hmm… może chciałbyś zostać na noc?  Podejrzewam, że Louis jest u George’ a , bo samego na pewno by cię nigdzie nie puścił – zachichotał – więc, możesz  zostać, jeśli chcesz – zaproponował i w tym samym momencie przyszła do Harry’ ego wiadomość od Louis’ a mówiącą , że chłopak zostaje u Shelley’ a na noc.

- Hmm.. Czemu nie.. i tak nie mam nic do roboty – stwierdził, odpisując do LouLou, że on robi to samo, oraz mamie, że nie musi po niego przyjeżdżać.



Tak,  więc na początku.. jak wam się podoba Larry jako pocieszyciele? Dziękuję, za miły komentarz pod ostatnim rozdziałem <3  One- shot  zacznę pisać w ten weekend.. zobaczymy ile mi się zejdzie.. ;D a poza tym, to wybieracie się na This is us? a jeśli tak, to do jakich miast? 

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 36

Chłopcy przez całą noc po spotkaniu się w parku pisali ze sobą lub dzwonili. W ich wiadomościach występowały takie słowa jak : bardzo się za tobą stęskniłem, kocham cię, mimo , że znamy się krótko jesteś dla mnie całym światem czy chciałbym żebyś teraz leżał obok mnie i wtulał się w moją klatkę. Naprawdę niejeden mógłby zwymiotować od tych czułości, ale im to nie przeszkadzało.
Gdy zauważyli, która godzina postanowili, że prześpią się tą godzinę, by nie wyglądać w szkole jak zombie.
Jednak i tak wyglądali koszmarnie. Podkrążone oczy, zapadnięta twarz, powolne ruchy. Ale przynajmniej się pogodzili, więc nie jest tak źle, prawda?
Dzisiejszy dzień w szkole na każdej przerwie spędzali razem. Nie chcieli jednak zostawić swoich przyjaciół samych, więc gdy była pora lunchu, Louis  z Harry’ m podeszli najpierw do stolika, gdzie zazwyczaj siedzi Niall z Liam’ em. Jednak ani Payne, ani Horan na początku nie byli jakoś zachwyceni tą propozycją. W końcu Tomlinson nie przepadał za nimi. Ale Louis stwierdził, że jeśli Harry może się z nimi przyjaźnić, to nie mogą być tacy źli. Chłopcy po krótkim przekonywaniu Harry’ ego jednak się zgodzili i posłusznie  udali się za parą zakochanych.   Liam usiadł naprzeciwko Stan’ a, Niall naprzeciwko George’ a , a Louis z Harry’ m obok siebie. Wszyscy wesoło rozmawiali oprócz Stan’ a i Louis to zauważył, lecz nic nie mówił. Tomlinson dostrzegł wpatrującego się Stan’ a w George’ a , który z kolei wpatrywał się w Niall’ a jak w obrazek. W końcu Stan nie wytrzymał i z gniewem w oczach odsunął krzesło, wstał i odszedł bez żadnego słowa. Louis zaśmiał się, przez co reszta spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Pójdę go poszukać – oznajmił  George  i chciał już wstawać, ale Louis go powstrzymał
- Nie, nie idź. On teraz potrzebuje zostać sam – oznajmił, na co dostał jeszcze raz zdziwione spojrzenie, ale zlekceważył to wzruszając ramionami.

Gdy Harry wrócił do domu po męczącym dniu w szkole z zamiarem odpoczynku. Ale długo nie zaznał spokoju, gdyż po około 15-  minutach leżenia na łóżku usłyszał jak ktoś biegnie po schodach. Po kilku sekundach usłyszał jak drzwi od jego pokoju zostają otwarte z wielkim hukiem. Harry nie zdarzył nawet mrugnąć, a poczuł na swoich ustach miękkie wargi Louis’ a , które wpiły się w niego z wielką zachłannością. Louis wplótł palce we włosy swojego chłopaka i mocno pociągnął wyrywając przy tym kilka włosów.
- AAAAłłłłłłł… - jęknął wgryzając się w dolą wargę starszego.  – Co ty zrobiłeś? – warknął Styles wpatrując się w uśmiechniętego od ucha do ucha Tomlinson’ a.
- No, bo przyszła ta przesyłka od ojca, więc potrzebujemy tylko  teraz twojego DNA – wyszczerzył się i schował włosy do torebki foliowej i schował do kieszeni. – I moja mama jutro to wyśle do laboratorium – dodał
- Ale.. Jak w ogóle tu wszedłeś? – zapytał zszokowany Harry
- Um.. twoja mama mnie wpuściła – odparł siadając na kolanach młodszego
- Woow.. ona mnie zaskakuje coraz bardziej.. i to tak bez żadnych sprzeciwów, ani nic? – pytał dalej dla upewnienia wtulając się w klatkę chłopaka. Louis tylko pokręcił głową w zaprzeczeniu i oparł swoje czoło o czoło drugiego, stykając przy tym swoje nosy.
- Więc co teraz będziemy robić? – zamruczał loczek
- No nie wiem.. masz jakiś pomysł może? – zapytał popychając go lekko, tak by plecami dotykał łóżka, a sam zawisł nad nim. Harry wpił się w usta starszego układając ręce na karku chłopaka.
- A jak twoja mama będzie chciała nas odwiedzić? – zapytał
- Nie.. nie wejdzie.. jestem tego pewien.. już raz weszła..wątpię, że chce to zobaczyć jeszcze raz..- zapewnił go Styles
- Co? – zapytał mierząc go wzrokiem i odsuwając się trochę – z kim to robiłeś?
- Czy to ważne? Teraz liczysz się tylko ty- oznajmił przyciągając go bliżej z uśmiechem na ustach
- Ugh.. Ten twój cholerny dar przekonywania – westchnął Louis
- Też cię kocham – mruknął składając pocałunki na szyi Lou.
Nagle chłopcu usłyszeli dźwięk dochodzący z komórki Tomlinson’ a. Chłopak wyciągnął ją z kieszeni niechętnie i zobaczył nową wiadomość.

Od: George
Zerwaliśmy ze Stanem.. ;(

Harry zauważył zmartwioną twarz swojego chłopaka, więc zapytał
- Stało się coś? – ale Louis nie odpowiedział, tylko podał Harry’ emu telefon. – To przez Niall’ a? – zapytał po chwili
- Skąd wiesz? – Lou popatrzył przenikliwie
- Widziałem jak George na niego patrzył
- Nie tylko.. nie układało im się od paru dni, ale poniekąd pewnie też przez niego.. W końcu Stan wkurzył się jak zobaczył George’ a tak wpatrzonego w Horan’ a- westchnął
- Pogodzą się jeszcze – zapewnił Styles
- uch… Pewnie tak.. ale.. muszę pójść do George’ a.. on jest bardzo wrażliwy i sobie sam nie poradzi..- oznajmił ze smutnym wyrazem twarzy
- Rozumiem, idź do niego – odparł miękko
- Przepraszam, że cie tak zostawiam
-  Naprawdę nic się nie dzieje.. idź do niego.. jesteś jego przyjacielem i najwyraźniej cię teraz potrzebuje- powiedział Harry uśmiechając się słodko

- Dziękuję. Do zobaczenia kochanie- mruknął Louis całując chłopaka ostatni raz i wyszedł z pokoju.


Tak więc.. teraz tutaj będę dodawać nowe rozdziały.. A z tym one-shotem.... Na pewno się pojawi!! Ale nie wiem kiedy , bo mam prawie całe napisane, ale na kartce, tylko taka scena mi została jedna.. (+18), a jeszcze muszę to na komputer przepisać, więc chwilę się zejdzie..I przepraszam, że rozdziały są tak rzadko, ale są wakacje, więc chyba rozumiecie, że nie mam tak dużo czasu i lenistwo mnie dopada...



sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 35

Louis usiadł na miękkim i dość dużym łóżku znajdującym się w jego pokoju. Przyglądał się tapecie ustawionej na komórce. Był tam Harry. Zrobił to zdjęcie, gdy byli jeszcze na wycieczce, a chłopak smacznie spał. Uśmiechnął się pod nosem uważniej przyglądając się obrazkowi. Loczek miał lekko rozchylone usta, a pojedyncze kosmyki włosów opadały na przymknięte powieki. Louis potrząsnął głową uwalniając swoje myśli od tego widoku i wpisał numer należący do jego chłopaka. Mógł tak na niego mówić, prawda? Przecież, to, że mają ,,małe’’ problemy i nie odzywając się do siebie i unikają jak ognia nie oznacza, że ma zakaz tak mówić. Nie zerwali ze sobą, mieli po prostu krótki odpoczynek od siebie, którego za nic w świecie Louis nie potrzebował. I wiedział, że Harry także go nie potrzebował.
Nacisnął przycisk, by do niego zadzwonić i szybko przyłożył komórkę do ucha. Usłyszał jeden sygnał, a następnie drugi. Nagle uświadomił sobie, że nie jest gotowy na rozmowę z chłopakiem i już miał zamiar się rozłączyć, gdy w słuchawce rozległ się dźwięk głosu osoby, z którą jeszcze przed chwilą chciał rozmawiać.
- Słucham? – jego głos był zachrypnięty, jak zawsze, ale Louis’ owi, to nie przeszkadzało. Uważał, to za seksowne.
Teraz już nie miał wyjścia i musiał się odezwać. Jęknął w duchu i wymamrotał ledwo słyszalnie:
-Hej
- Lou? – zapytał niepewnie
- Tak..Harry? Możemy- chłopak uświadomił sobie, że nadal mówi głosem przypominający szept, więc odchrząknął i mówił dalej- Moglibyśmy się spotkać?
- Um.. w jakim celu? – dopytywał młodszy
- Chciałem..yyyy.. porozmawiać?- odparł Louis, tak jakby zadał pytanie
- O czym?
- Harry.. – jęknął Tomlinson – jeśli nie chcesz po prostu mi to powiedz, a nie zadajesz te cholerne pytania! – warknął z irytacją
- Tak, jasne.. przepraszam.. chcę się z tobą spotkać, tylko powiedz mi gdzie i kiedy..- oznajmił Harry odrobinę zmieszany po nagłym wybuchu chłopaka
- Um… może za godzinę.. w.. parku? Przy takim wielkim dębie? Wiesz gdzie to jest? –zapytał Louis dla pewności już spokojnym głosem
– Tak tak.. wiem..dobra to do zobaczenia – rzucił szybko i się rozłączył tak, że starszy nie miał okazji się pożegnać. Odrzucił komórkę na drugą stronę łóżka i zeskoczył z niego. Skierował się na początek do łazienki, gdzie ściągnął z siebie wszystkie ubrania i wszedł pod prysznic. Włączył letnią wodę, gdyż to ona zazwyczaj potrafiła mnie wystarczająco odprężyć. Po dokładnym umyciu zakręciłem wodę i wyszedłem z pod prysznica. Osuszyłem ręcznikiem swoje ciało i włosy. Owinąłem ręcznik na biodrach i wyszedłem z pomieszczenia. Wszedłem do mojego pokoju przez otwarte drzwi, gdyż wcześniej ich nie zamknąłem. Podszedłem do szafy otwierając ją. Przejechałem wzrokiem po wszystkich ubraniach i głośno jęknąłem. Nigdy nie lubiłem wybierać sobie ubrań do wyjścia. Owszem miałem ich dość dużo jak na chłopaka, ale w takim momencie nic nie nadawało się do wyjścia. Nagle moje oczy skierowały się na jasny sweterek. Nie należał on do mnie. Zabrałem go Harry’ emu, gdy się pakowaliśmy. Nie powiedział, że mu coś się zgubiło czy mu brakuje. Pomyślałem, że mogę go założyć. Chyba się na mnie za to nie obrazi. Wyciągnąłem także rurki koloru kremowego i czyste bokserki. Szybko wciągnąłem przygotowane ubrania na siebie. Wstąpiłem jeszcze to łazienki, by ułożyć jakoś swoje włosy. Gdy wyglądałem już jako tako zbiegłam na dół i skierowałem się do wyjścia. Założyłem buty, zerknąłem na godzinę. Miałem jeszcze 15 minut, czyli dokładnie tyle ile potrzebowałem na dojście tam pieszo. Docierając na umówione miejsce usiadłem na ławce obok dębu czekając na Harry’ ego. Po chwili dostrzegłem zmierzającego w moją stronę chłopaka z loczkami. Miał na sobie czerwoną bluzę i granatowe spodnie. Gdy Harry stanął tuż przed Louis’ em , chłopak zaczął się śmiać.
- O co ci chodzi? – zapytał Louis z wysoko podniesionymi brwiami.
- Chciałem go właśnie założyć – odparł wskazując na sweter, który starszy miał na sobie.
- Um.. oddam ci go potem – rzekł przenosząc swój wzrok na palce u
rąk.
- Nie.. zostaw go sobie, Wyglądasz w nim lepiej – odpowiedział cicho
- E.. Dzięki.. przejdziemy się? – zapytał Lou wstając, na co młodszy przytaknął. Szli przez dłuższą chwilę nie odzywając się do siebie.
- Umm.. Harry? – odważył się odezwać Louis jak pierwszy. Harry w odpowiedzi przeniósł wzrok na twarz Tomlinsona.
– Ja… naprawdę za tobą tęsknie.. nie wytrzymam dłużej bez ciebie – jęknął. Przez twarz młodszego przebiegł mały uśmiech.
- Wiem Lou.. czuję się tak samo… musimy coś z tym zrobić- westchnął
- Mogę.. mogę cię złapać za rękę? – mruknął Louis. Harry nie odpowiedział tylko musnął rękę chłopaka, a następnie splótł ich palce ze sobą. Mieli dosyć chodzenia , więc usiedli na pobliskiej ławce nadal się trzymając.
- Myślisz… Możemy zachowywać się tak jak wcześniej? – zapytał Louis, podczas Dy Harry bawił się jego palcami
-Tak.. myślę, że tak będzie najlepiej – odparł i przysunął swoją twarz do twarzy chłopaka z zamiarem pocałowania go. Chłopak spuścił wzrok – LouLou – wyszeptał, na co Louis podniósł wzrok i wstał z ławki. Harry patrzył na niego ze zdziwieniem. Tomlinson Ściągnął ręce Harry’ ego, które aktualnie leżały na jego nogach i sam usiadł na jego udach, by potem wpić się w usta młodszego. Louis wsunął swoje dłonie w poczochrane przez wiatr włosy chłopaka, a Harry ułożył swoje na karku starszego. Styles wsunął koniuszek języka do buzi Louis’ a , a następnie zaczęli walkę o dominację. Ich pocałunek był naprawdę namiętny. Chcieli pokazać nim jak bardzo za sobą tęsknili i jak siebie potrzebują. Po chwili oderwali się od siebie z braku powietrza. Rzucili się sobie w ramiona pozostając w tej pozycji przez dłuższy czas , ciesząc się, że mogą być blisko ich drugiej połówki. Od teraz wiedzieli, że pomimo przeszkód jakie ich spotkają , to nie zrezygnują z siebie.
- Kocham cię – wyszeptali w tym samym czasie, przez co Harry zachichotał a Louis oparł głowę na torsie chłopaka.

Rozdział 34

 Następnego dnia Johannach zadzwoniła do swojego byłego męża. Wytłumaczyła mu wszystko i poprosiła, a wręcz rozkazała, by przysłał swoje DNA, np. włos lub próbkę śliny. Oczywiście zgodził się, nie miał innego wyjścia oraz chciał jakoś pomóc swemu synowi. Niestety ojciec Louisa przeprowadził się po rozwodzie do Ameryki, a poczcie najwyraźniej się nie spieszy, więc musieli na przesyłkę trochę poczekać.
Chłopcy starali się zachowywać tak jak dawniej. Starali się , ale nie dawali rady. Chcieli się do siebie przytulić, pocałować, powiedzieć sobie ,, kocham cię ‘’ , lecz w tym momencie było to dla nich bardzo trudne. Na korytarzach w szkole obdarzali się cichym ,, hej’’, ale częściej po postu gdy widzieli siebie na horyzoncie odwracali głowę, zawracali, udawali , że robią coś na komórce, spuszczali głowę lub nagle zaczęła ich interesować rozmowa z przyjaciółmi. Harry w ostatnim czasie bardzo zaprzyjaźnił się z Niallem oraz Liamem przez co nie myślał tak dużo o Louise. Spędzał z nimi niemal każdą przerwę, spotykali się po szkole w domu jednego z nich albo wychodzili do kina. Louis znów tak jak przed spotkaniem Harry’ ego, spędzał tak dużo czasu z Geo i Stanem. Znajomi obojgu chłopaków zauważyli, że coś się dzieje chociażby przez to, że wyciszyli się w ostatnim czasem lub przestali rozmawiać ze sobą. Chcieli m pomóc, lecz gdy pytali co się stało, chłopcy lekceważyli te pytania albo zmieniali temat.
Lousowi tak jak i Harremu brakowało dotyku siebie nawzajem. Nie byli ze sobą długo, lecz naprawdę się do siebie zbliżyli, więc trudno było im w tak krótkim czasie się od siebie odsunąć.
Głęboko w środku podświadomość mówiła obojgu, że wcale nie są braćmi. Nie wiedzieli skąd, ale po prostu tak czuli.
Za każdym razem gdy chcieli do siebie zadzwonić bądź napisać rozważali tą propozycje przez wiele godzin, lecz na końcu i tak rezygnowali rzucając komórką w kąt pokoju.
Nie potrafili odnaleźć się w tej sytuacji.
Darzyli się silnym uczuciem. A teraz to wygląda dla nich tak jakby w jednej sekundzie im to zabrano.
Tłumaczą sobie to, że jak już okaże się, że nie są braćmi powrócą do dawnych kontaktów i będzie tak jak dawniej.
- Skarbie co się dzieje? – zapytała pewnego dnia mama Louisa, gdy Lottie poszła już do swojego pokoju po obiedzie
- Nic – odburknął
- Przecież widzę. Chodzi Harry’ego, tak? Ostatnio wcale go nie widziałam. Spotykacie się jeszcze? – zamęczała go pytaniami
- Przestań! – warknął i skierował się do swojego pokoju, ale na schodach uświadomił sobie, że źle zrobił. Cofnął się więc do kuchni, gdzie siedziała Jay
- Przepraszam – wymamrotał spokojnym i cichym tonem
- Rozumiem, a teraz siadaj i powiedz co jest między wami – oznajmiła wskazując głową na jedno z krzeseł, które Louis posłusznie zajął
- Uch.. po tym jak dowiedzieliśmy się, że możemy być swoimi braćmi.. cóż.. wtedy co Harry mnie znalazł… nawet nie potrafiliśmy się pocałować, a tym bardziej złapać za rękę.. i.. to było straszne.. potrzebuję go.. naprawdę.. i to mnie strasznie boli.. – w tym momencie z jego oczu popłynęły łzy, a Jay wstała z krzesła, podeszła do syną i objęła go ramionami, a Louis kontynuował – nie spotykamy się w ogóle, nie wspominając o rozmawianiu ze sobą… krótko mówiąc unikamy się jak ogień wody… nie wytrzymam tak długo..ja … go kocham… i to mnie zabija od środka… bardzo chcę z nim porozmawiać.. ale… nie wiem… wydaje mi się, że on nie chce ze mną…. Naprawdę go potrzebuję.. czemu musiało nas to spotkać… – zakończył i rozpłakał się na dobre
- Spokojnie.. wszystko będzie dobrze.. nie płacz.. rozmawialiśmy dokładnie po tym co te kilkanaście lat temu zrobili i byli pewni, że się zabezpieczyli, więc te badania.. one.. one są tylko dla potwierdzenia.. to, że Harry może być synem także twojego ojca.. to jest niemal nie możliwe.. nie zamartwiaj się, bo nie ma potrzeby. Uspokój się, a potem zadzwoń do swojego chłopaka i umówcie się ze sobą – pocieszała go, ale Louis i tak wiedział, że jego matka tak specjalnie powiedziała, żeby jemu było lepiej , a nie, że to jest prawdą.. ale mimo to podziękował jej, otarł łzy i udał się do pokoju, gdzie chwycił za komórkę z zamiarem zadzwonienia do Harry’ego.

Rozdział 33

- Więc, PRAWDOPODOBNIE jesteście braćmi – oznajmiła niepewnie mama Louisa
-Słucham?! – chłopcy krzyknęli w tym samym momencie. Jeszcze Przed chwilą siedzieli razem złączeni w wtuleni w siebie, lecz gdy to usłyszeli odskoczyli od siebie jakby się palili.
- Poczekajcie. Wszystko wam wytłumaczymy – zaczęła jedna z mam, lecz nastolatkowe jej nie słuchali. Młodszy chłopak pobiegł schodami do swojego pokoju, a starszy wybiegł z domu trzaskając drzwiami . Harry rzucił się, jak to miał w zwyczaju, na łóżko z płaczem. Za to Louis pobiegł w stronę łąki, na której zawsze w dzieciństwie się chował, gdy miał gorszy dzień lub sobie z czymś po prostu nie radził. Schował się za jednym z drzew i podciągnął kolana do klatki piersiowej owijając je ramionami i głowę chowając pomiędzy nimi. Nie mogli zrozumieć jak to możliwe, przecież oni się tak kochają, a nagle dowiadują się, że jest możliwość, że są braćmi. Może i nie znają się zbyt długo, ale naprawdę łączy ich silne uczucie. Sypiali ze sobą, ciągle się całowali, darzyli siebie dużą miłością. Nie mieli pojęcia jak poradzą sobie teraz z tą sytuacją.
Harry wypłakiwał sobie oczy od około pół godziny, a łzy nie chciały przestać lecieć. Uświadomił sobie, że po tym co się stało nie jest pewien czy będą w stanie nadal być w związku. Nagle po jego pokoju rozległo się pukanie do drzwi, ale nie chciał z nikim rozmawiać
- Harry mogę wejść? Musimy porozmawiać – usłyszał głos swojej matki, ale nic nie odpowiedział, lecz kobieta i tak weszła
-Harry nie płacz, nie jest nic potwierdzone – zaczęła siadając obok syna i przyciągając go do siebie w uścisk
- Ale.. jak.. jak to możliwe? – wychrypiał Harry przez łzy
- Od dawna znaliśmy się z Tomlinsonami i.. na jednym z przyjęć za dużo wypiliśmy i przespałam się z tatą Luisa. Wiem, że źle zrobiliśmy, ale przyznaliśmy się twojemu tacie, i mamie Louisa. Wybaczyli nam i nadal się przyjaźniliśmy. Ale to nie oznacza, że musiałam zajść w ciążę z nim. Jest możliwość i to większa, że jesteś synem mojego męża, który zginął w wypadku. Ale potem straciliśmy kontakt z rodziną Louisa, ponieważ chcieliśmy waszego dobra. – wytłumaczyła, a Harry otarł ostatnie spływające po twarzy łzy.
- To co my mamy zrobić? – zapytał zrezygnowany chłopak
- Rozmawiałam Jay i doszłyśmy do wniosku, że weźmiemy twoje DNA, skontaktujemy się z ojcem Louisa, żeby on wysłał nam swoje, a wtedy wyślemy to do analizy i dowiemy się, czy jesteś rodzeństwem z Louisem , czy nie, dobrze? – zapytała, na co Harry potwierdził skinieniem głowy
- Dobrze, odpocznij, zostawię cię już samego – oznajmiła, przytuliła go ostatni raz i wstała, a następnie wyszła Harry sobie coś przypomniał, więc wyskoczył z łóżka i popędził do drzwi otwierając je.
- Mamo.. – zawołał
- Tak? – odwróciła się
- Oddasz mi już komórkę i będę mógł wychodzić? – zapytał z nadzieją. Anne zaśmiała się cicho, ale podeszła do syna i wręczyła mu komórkę wyciągniętą z kieszeni
- Dziękuję – mruknął i ponownie zaszył się w swoim pokoju. Z jednej strony chciał od razu zadzwonić do swojego chłopaka. Mógł w tym momencie w ogóle go tak nazywać? Ale z drugiej strony postanowił zostawić to do jutra. Nie miał na to dziś głowy. Położył się znów na łóżku i już po chwili został pogrążony w śnie.
~Następnego dnia~

- Harry obudź się- chłopak usłyszał głos swojej matki i poczuł lekkie szturchanie
- Co się stało? – jęknął przecierając oczy
- Dzwoniła Jay, bo Louis jeszcze nie wrócił – oznajmiła
- Ale wczoraj był piątek, mógł upić się gdzieś w klubie czy coś
- Tak, ale chodzi o to, że jest 12 godzina, a o tej zawsze był już w domu – potrząsnęła głową
- Hmm… dobra.. jest jedno miejsce, w którym może być.. nie znam go za długo, ale opowiadał mi co robił w dzieciństwie – rzekł chłopak z loczkami wyskakując z łóżka i kierując się z wyciągniętymi ubraniami z szafy do łazienki. Ubrał się i odświeżył i bez śniadania wybiegł z domu. Ruszył w kierunku wielkiej opuszczonej łąki, gdzie już nikt nie chodzi, przez co trawa gdzie niegdzie sięga do metra wysokości. Rozglądał się po niej przez dłuższy czas, Lae nikogo nie dostrzegł. Nie wołał go, ponieważ chłopak może nie chcieć gadać z Harrym, więc mógłby uciec. Gdy zrezygnowany miał kierować się już do domu, dostrzegł jakąś postać pod drzewem. Skierował się tam. Stanął przed nim, i dopiero zauważył, że chłopak śpi.
- LOu.. wstawaj.. – mówił młodszy pukając w kolano starszego. Louis po chwili otworzył oczy i ze zdziwieniem powiedział
- Co ty tutaj robisz?
- Mógłbym zadać to samo pytanie – odparł Harry, siadając obok chłopaka
- Ughhh…. Musiałem tu zasnąć.. – wymamrotał Louis wstając by rozprostować kości- Umm.. co z tym zrobimy? – dodał po chwili
- Moja mama powiedziała, że zrobimy testy i wtedy będziemy wiedzieć, czy faktycznie jesteśmy rodziną – wzruszył ramionami Harry – Ale co z nami przez ten czas? – zapytał
- Nie mam pojęcia..Ale chyba powinniśmy zachowywać się tak jak wcześniej – odparł i pochylił się by złożyć pocałunek na ustach swojego chłopaka, lecz Harry w ostatniej chwili odwrócił twarz tak, że wargi starszego spoczęły na policzku
- Wracajmy do domu – westchnął Tomlinson, więc Harry wstał i razem skierowali się do swoich domów. Ocierali się o siebie ramionami, ale nie mieli odwagi złapać się za ręce.

Rozdział 32

 Dwa dni po poznaniu Jay – mamy Louisa spotykałem się z moim chłopakiem tylko w szkole. Czekaliśmy aż Jay postara się załatwić spotkanie z moja mamą byśmy w końcu mogli dowiedzieć się o co chodzi. Anne – czyli moja rodzicielka raczej nie domyśliła się, że uciekłem tamtego dnia z domu. Przynajmniej nic nie powiedziała. Nadal się do siebie nie odzywaliśmy, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Chociaż może gdybym przeprosił ją za takie zachowanie to oddałaby mi komórkę. Która była mi ogromnie potrzebna, bo nie mogłem skontaktować się z Lou, co rozdzierało mnie od środka. Ratowało mnie tylko to, że nadal widziałem go w szkole, nawet jeśli było to tylko kilka minut na przerwie. Dziś na jednej lekcji , która była przed lunchem,, pisaliśmy dyktando. Nauczyciel oznajmił nam, że gdy ktoś napisze przed końcem lekcji może wyjść z klasy. Podejrzewam, że zrobił to tylko dlatego, że nasza klasa długo nie usiedzi spokojnie, więc nie chciał byśmy przeszkadzali tym uczniom, którzy piszą dłużej, by po prostu lepiej napisać. Konkretniej mówiąc byśmy nie przeszkadzali kujonom. Dyktando udało mi się napisać w 25 minut. Oczywiście nie byłem pierwszy, ponieważ dwóch chłopaków oddało kartki od razu po tym jak je dostali. Myślę, że napisali aby swoje imiona i nazwiska nawet nie czytając treści danego dyktanda. Nawet będąc takimi nieukami, zadania nie były takie trudne i udałoby im się zrobić cokolwiek, tak by nie dostać kolejnej oceny niedostatecznej. Spakowałem piórnik do torby, zarzuciłem ją na jedno z ramion oraz chwyciłem kartkę i odniosłem ją na biurko nauczyciela. Mruknąłem ,,dowidzenia’’ i wyszedłem z klasy. Miałem jeszcze około 20 do końca tej lekcji, więc wyszedłem na chwilę na dwór, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Postanowiłem przejść się wokół szkoły i przechodząc obok boiska, dostrzegłem na nim biegających już za piłką chłopaków z mojej klasy.
- Grasz z nami Harry/ – usłyszałem krzyk należący do Josh ‘a , stojącego aktualnie na bramce
- Nie, dzięki – odkrzyknąłem i usiadłem na ławce, by popatrzeć jak grają. Nie chciałem z nimi grać dlatego, że nie byłem najlepszy w tym sporcie. Znacznie bardziej, wolałem patrzeć jak ktoś gra i męczy się próbując dobiegnąć i odebrać piłkę przeciwnikom. Przyglądałem się rozgrywanemu ,,meczowi’’ przez około 10 minut, podczas których padło 3 bramki dla jednej drużyny, a dla drugiej 2 bramki. Wstałem z ławki i wszedłem do szkoły, a potem skierowałem się do stołówki. Usiadłem w naszym stałym miejscu, odkąd poznałem Lou i czekałem aż zadzwoni dzwonek. Nie musiałem długo czekać, by w mojej głowie zadudnił znienawidzony prze zemnie dźwięk. Po chwili dostrzegłem biegnącego w moją stronę Tomma z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Co się stało? – zapytałem, gdy był już obok mnie
- Mama wysłała mi sms-a, że dziś po szkole idziemy do ciebie i w końcu wyjaśnimy tą sytuację – wyjaśnił, przez co na mojej twarzy również zagościł uśmiech podobny do tego co miał Lou. Bardzo się ucieszyłem, bo może dzięki temu spotkaniu wszystko się wyjaśni. . przez moją głowę jednak przebiegła myśl, że ta wiadomość może byś zła, no bo w końcu nie mogliśmy się spotykać, tak? Nie wiem czemu, ale wcześniej takie myśli nie gościły w mojej głowie. Odsunąłem je jednak na bok i dalej cieszyłem się z Tomlinsonem. Dowiedziałem się, że Lou kończy zajęcia dziś o tej samej godzinie co ja, więc zaproponował mi, że razem pojedziemy do niego, bo będzie szybciej, gdyż on jeździ samochodem, a potem wraz z jego mamą udamy się do mnie.. przystałem na ten plan i gdy znów usłyszałem dzwonek udaliśmy się do swoich klas..
Po skończonych zajęciach wyszedłem przez szkołę, by poczekać na mojego chłopaka, którego jeszcze nie było. Poczekałem kilka minut i poczułem czyjąś dłoń na mojej. Odkręciłem się i spostrzegłem Lou.
- Chodź.. – rozkazał i pociągnął mnie w stronę parkingu, gdzie zaparkowany był jego samochód. Wsiedliśmy do niego, zapięliśmy pasy i Lou odpalił samochód. Po niedługim czasie znaleźliśmy się u niego w domu, ponieważ miał jeszcze bliżej do szkoły niż ja i naprawdę nie rozumiem po co jeździł samochodem, no ale nie ważne.. samochód mamy Lou również stał już na podjeździe, co oznaczało, że Jay jest już w domu. Gdy weszliśmy do środka , a jego mama stała już gotowa do wyjścia
- To co idziemy chłopcy? – zapytała z uśmiechem, chociaż mogłem dostrzec w jej głosie nutkę zdenerwowania lub stresu
- Tak, tylko zaniosę torbę odezwał się Lou i pobiegł w stronę swojego pokoju
- Wszystko będzie dobrze, nie martw się – szepnęła do mnie Jay pocieszająco, na co tylko przytaknąłem z lekkim uśmiechem. Po chwili pojawił się Lou, więc wyszliśmy z domu
- Kto prowadzi? – skierował swoje pytanie Lou do swojej mamy
- Ja i jedziemy moim samochodem – odparła, więc posłusznie skierowaliśmy się do odpowiedniego samochodu bez słowa znaleźliśmy się w moim domu.. wszyscy grzecznie przywitaliśmy się z moją mamą, po czym zaprowadziłem ich do salonu, gdzie na stoliku po chwili znalazła się kawa i herbata z owocami i słodyczami.. usiadłem po jednej stronie kanapy obok Lou, a po drugiej nasze mamy.
-No dobrze… na początku powinniście wiedzieć, żę to co za chwilę usłyszycie nie jest pewne, ale prawdopodobne..- zaczęła moja mama, ale jej przerwałem
- Po prostu chcemy to usłyszeć.. – jęknąłem
- Więc, PRAWDOPODOBNIE jesteście braćmi – oznajmiła niepewnie mama Louisa