sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 21

Sprawy z Harry’ m przez te kilka dni można powiedzieć, że się ułożyły. Może nie przebywamy teraz tak blisko siebie jak wcześniej i stracił odrobinę do mnie zaufanie, ale nadal jest dobrze. I oczywiście staram się to naprawić tak, by było jak wtedy a może i lepiej. Była już pora śniadania, więc wyszedłem z chłopakiem z loczkami z pokoju szeroko się uśmiechając. Po zjedzeniu posiłku jeden z naszych opiekunów wyszedł na środek Sali, by nam coś ogłosić.
- Za 5 minut zaczynamy chodzić po waszych pokojach i sprawdzać czystość. Ci, którzy będą mieli największy bałagan zostaną ukarani sprzątaniem wieczorem tego pomieszczenia wraz z kuchnią. Pierwszym pokojem jest numer ostatni jaki zajmujecie , więc od ,,69’’. Teraz możecie się rozejść – zakończył swój monolog i usiadł ponownie przy stoliku zajmującym przez nauczycieli
- Zajebiście- wymamrotałem pod nosem, bo oznaczało to, że zaczynają od nas, ale nie przeraziłem się , że to my dostaniemy karę, bo może i nasz pokój nie należał do najczystszych , ale na pewno też nie do najbrudniejszych, więc nie obawiałem się. Nie spiesząc się szedłem powolnym krokiem podobnie jak Harry. Czego nie mogę powiedzieć o innych, bo biegli jakby od tego zależało ich życie. Wybuchnęliśmy śmiechem z moim współlokatorem, gdy tak się przepychali by być pierwszym w drzwiach, że paru z nich upadło. Gdy już ta banda dzikusów wyszła z pomieszczenia my ruszyliśmy ku wyjściu. Przechodząc obok innych pokoi słyszeliśmy krzyki i wrzaski przerażenia, a przez otwarte drzwi widać było taką samą albo i większą panikę jak po ogłoszeniu tego, że będą sprawdzać pokoje, przez co śmialiśmy się jeszcze bardziej. Dochodząc do naszego pokoju zauważyliśmy podążających już w naszą stronę trójkę nauczycieli. Odkluczyliśmy drzwi i poczekaliśmy aż podejdą. Będąć obok nas otworzyliśmy im drzwi i weszli, a my tuż za nimi. Przeraziliśmy się tym co tam zobaczyliśmy , byłem pewnien , że ten pokój był w lepszym stanie spoglądając na Harry’ ego dostrzegłem, że odczuwał to samo. Moje spodnie rozwalone były po całym pokoju , na podłodze, na lampce nocnej, a nawet jedne były u Styles’ a na łóżku. Podobnie było z naszymi koszulkami. Jedna wisiała zaczepiona na klamce od drzwi do łazienki. Conversy Hazzy, których dopiero zauważyłem, miał ogromnie dużo i każde w innym odcieniu tęczy wisiały na sznurówkach zawieszone na szafie, leżały na całej podłodze, a jeden był w drzwiach od balkonu. Nauczyciele pisali coś w notesie nic nam nie mówiąc a następnie weszli do łazienki, gdzie było o niebo lepiej. Tylko ręczniki leżały rozrzucone, a na środku stał jeden czerwony trampek i moje spodnie w tym samym kolorze
- Za 20 minut przyjdźcie na stołówkę , gdzie ogłosimy kto będzie sprzątał, a przez ten czas ogarnijcie tu- ogłosił jeden z opiekunów i wyszli
- Mamy przejebaneee…. – westchnąłem słysząc odgłos zamykanych drzwi
- Yeahhh…. – przytaknął Styles i zaczął zbierać swoje buty, więc ja zabrałem się za spodnie. Po 10 minutach jego Conversy ustawione były pod ścianą kolorystycznie, a moje spodnie ułożone w szafie.
- Po co ci aż 155 par tych Conversów? – zapytałem zdziwiony przeliczając je
- Hm… Lubię je po prostu…
- Ale że aż tyle?
- No, żeby mi pasowały do różnych strojów- odpowiedział jakby to było oczywiste. Pozbieraliśmy wspólnie bluzki i szybko je złożyliśmy, a potem schowaliśmy na swoje miejsce. Minęło już 20 minut, więc udaliśmy się do miejsca, gdzie nam kazano pójść. Gdy weszliśmy wszyscy już tam byli, a nauczyciel zaczął mówić.
-Żaden pokój nie był do końca czysty, ale czego w końcu mogliśmy się po was spodziewać – usłyszałem na co głośno prychnąłem
- Ale wybraliśmy dwa najgorsze pokoje, bo były w bardzo podobnym stanie. Więc niech zostaną uczniowie z pokoju ,,56’’ oraz ,,69’’ – zakończył, na co równo z Harry’ m westchnąłem. Reszta ludzi wyszła, a my oparliśmy się o stoły. Zacząłem się krzywo patrzeć na jednego chłopaka z tego pokoju ,,56’’, bo był nim ten dzieciak, który wpadł na Loczka , gdy jeździliśmy na rolkach. Gdy zauważył, że się na niego patrzę odwracał wzrok w drugą stronę
- Takim tchórzem jesteś, że nawet teraz spojrzeć na mnie nie możesz? – zadrwiłem z niego głośno się przy tym śmiejąc]
- Louis daj mu spokój – zareagował od razu błagalnym tonem na moje słowa Harry. Wywróciłem oczami i nadal nie spuszczałem wzroku z tamtego chłopaka, ale Styles szturchnął mnie łokciem, więc niechętnie przestałem.
- Uspokójcie się już… – zaczął nauczyciel Smith – Więc tak.. Liam i Niall – wskazał na chłopaków stojących obok nas – wy sprzątacie tą salę, w której jesteśmy , czyli stołówkę, a ty Louis i Harry kuchnię, teraz możecie iść do siebie- oznajmił i wyszedł
- Chodź z nimi pogadać..- wyszeptał z zachętą w głosie Harry, na co wybuchnąłem śmiechem
- Ja się nie zadaję z ciotami… jak ty chcesz to proszę bardzo, ja idę do George’ a i Stan’ a, a jak skończył bawić się w ten ,, Dzień Dziecka’’ to możesz do nas przyjść- odparłem i zostawiłem go tam i wyszedłem. Nie wiem po co chciał z nimi gadać, przecież jeden z nich upadł na niego i nadal Harry nosi przez niego bandaż na nodze. Tak może normalnie chłodzić i w ogóle ale jednak. A poza tym ja znam w szkole wszystkich, którzy są warci uwagi, a że ich nie poznałem, nawet nie kojarzyłem z wyglądu, więc pewnie muszą być jakimiś lamusami, ale jak Styles chce tracić na nich czas, to jego strata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz