Perspektywa
Louis’ a
Wszedłem do łazienki i oparłem
się rękami o umywalkę patrząc w swoje odbicie w lustrze. Szczerze to
zdziwiło mnie jego zachowanie… Zaskoczył mnie, ale pomimo to, cieszę się, że
zaczął się w końcu odzywać.. Znaczy mam
nadzieję, że będzie mówił. Harry.. hmm.. pasuje do niego to imię… Ugh.. Czemu
ja w ogóle o nim myślę.. Odkręciłem zimną wodę i przemyłem twarz, by się
opanować. Poklepałem się lekko po policzkach i wolnym krokiem wyszedłem z tego
pomieszczenia. Miałem jeszcze pół godziny do śniadania, więc usiadłem na łóżku,
przyciągając wcześniej walizkę. Powyciągałem wszystko i zacząłem wkładać
do jednej z wielkich szaf. Wziąłem ogromną kupkę poskładanych ubrań tak, że
zasłaniały mi oczy. Zrobiłem parę kroków po przodu, ale nagle poczułem jak
tracę równowagę, próbowałem się jakoś zatrzymać, by nie upaść, lecz niestety
nie udało mi się to i leżałem jak długi. Dobre przynajmniej było to, że
leżał na podłodze miękki dywan, więc prawie nic mnie nie bolało, ale wszystkie
ubrania były rozwalone, co oznaczało, że muszę je sam poskładać. Podnosząc się
do pozycji siedzącej i kątem oka zauważyłem patrzącego na mnie chłopaka z
kręconymi włosami z wielkim rozbawienie na twarzy
-Byś mi z tym pomógł, a nie
się śmiejesz- powiedziałem poważnie, na co tylko jak zwykle wzruszył ramionami,
westchnąłem głośno i chwyciłem jedną z koszulek, składając drugą spostrzegłem,
że Harry wstał z łóżka i niechętnie podszedł bliżej siadając na przeciwko
mnie i zaczął mi pomagać, na co uśmiechnąłem się w środku.
-Za dwadzieścia minut jest
śniadanie, a potem będziecie iść do miasta, ale oczywiście beze mnie, bo nie wykonuję
poleceń opiekunów- powiedziałem po chwili z żalem w głosie wywracając przy tym
oczami. Usłyszałem chichot z jego strony, na co mimowolnie sam się uśmiechnąłem.
Zostało nam jeszcze trochę, więc postanowiłem trochę szybciej wykonywać swoje
aktualne zajęcie.
-Louis?- usłyszałem cichy, ale
rozbawiony głos, coraz bardziej mnie ten chłopak zaskakuje. Spojrzałem na niego
pytającym wzrokiem i zauważyłem, że trzyma w dłoniach moje fioletowe bokserki w
pomarańczowe marchewki.
-Co?- zapytałem zdziwiony
-Marchewki?- mówił dalej tym
głosem
-Tak właśnie.. Lubię
marchewki.. Co w tym złego?- mówiłem nadal nie wiedząc o co mu chodzi
-Nic- odparł po czym głośno
się roześmiał. Chwyciłem w rękę poduszkę, o którą się przewróciłem i z
zaskoczenia uderzyłem nią prosto w jego twarz
- No i patrz co mi z
włosami zrobiłeś!!!!- krzyknął rozpaczliwie. Wyrwał tą poduszkę z moich rąk i
zaczął mnie nią bić. Wybuchnąłem śmiechem, aż mnie bolał brzuch, chociaż nadal
dostawałem poduszką. Położyłem się ze śmiechu na podłodze, a on usiadł na mnie,
by dalej mnie bić
-Musimy.. iść… na.. śnia..danie-
powiedziałem przez śmiech. On wstał ze mnie szybko z przerażeniem
-Stało się coś? -zapytałem
-Muszę się uczesać-
odpowiedział poważnie, na co znów wybuchnąłem śmiechem. Pobiegł do łazienki, a
ja wstałem z podłogi i zauważyłem go przez otwarte drzwi przez lusterkiem. Po
chwili wyszedł z niej z uśmiechem
-Zrobiłeś coś w ogóle? Bo ja
nie widzę żadnej różnicy – powiedziałem zdziwiony. On nie odpowiedział tylko
pokazał mi język i wyminął mnie udając obrażonego i wyszedł z pokoju. Złapałem,
więc klucze, zamknąłem szybko drzwi i pobiegłem za chłopakiem. Tak właściwie to
nie jest taki zły, co prawda cholernie dziecinny, no ale w końcu jest jeszcze
dzieckiem. Dochodząc, chłopak zatrzymał się w przejściu, jakby nie wiedział co
robić, złapałem więc go za rękaw, uśmiechając się przy tym i pociągnąłem go w
stronę stolika, by usiadł obok mnie. Po chwili przyszła reszta chłopaków, a w
tym George i Stan, którzy siedli przy mnie witając się ze mną. Odpowiedziałem z
wymuszonym uśmiechem, czego na szczęście nie zauważyli. Jakoś dziwnie czuję się
w ich otoczeniu, po tym co widziałem rano, bo mam wrażenie, jakby mnie
oszukiwali. Nie chcę ich o to pytać, gdyż wydaje mi się, że jako moi
przyjaciele sami powinni mi o tym powiedzieć..
Łooo diewczyno, to jest swietne *_* szkoda,ze trafilam na twoj blog tak pozno ale teraz nie moge sie oderwac :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://imaginy-1dbyme.blogspot.com/?m=1