– Jesteś zazdrosny – powiedział śmiejąc się. Naprawdę Harry czasem miał głupie pomysły, ale że aż tak bardzo?! Nie jestem człowiekiem, który może być zazdrosny, bo to ludzie są o mnie zazdrośni. Chłopaki zazdroszczą mi tego, że to ja jestem najpopularniejszy w szkole i to na mnie leci każda dziewczyna, a nie na nich. Ale to tylko ich wina, bo gdyby popracowali odrobinę nad swoim wyglądem zewnętrznym, a nie ciągle aby dresy i dresy, mieliby większe szanse. A dziewczyny są zazdrosne o to, że spojrzę np. na jej koleżankę, a nie na nią. Tak szczerze to nie wiem czym zapracowałem sobie na miano szkolnego ,,bossa’’ , bo jestem strasznie zakompleksiony, ale pewnie dlatego, że mam swój styl, który sam sobie wymyśliłem, a nie ściągnąłem z kogoś. Wiec, na słowa Harry’ ego wybuchnąłem niekontrolowanym śmiechem
- Ja?! Co jestem ?! proszę cię!! Nie oceniasz siebie zbyt wysoko?! I niby o co?! – podniosłem glos, bo naprawdę nie mogłem uwierzyć, że w ogóle mógł tak pomyśleć
- Wiedziałem… ale naprawdę nie musisz być o nich ani o nic zazdrosny – odpowiedział z pocieszającym uśmiechem klepiąc mnie przy tym po ramieniu
- Wooow…. Zwolnij kowboju… – odparłem gwiżdżąc i podnosząc dłonie do góry – Może zacznijmy od tego, że o nic nie jestem zazdrosny, a tym bardziej nie o ciebie, bo to, że śpimy w jednym łóżku, obciągałem ci i całowaliśmy się , to jeszcze nic nie znaczy, a przypominam ci tylko, że robiłem to z każdą dziewczyną, a my jesteśmy TYLKO współlokatorami – wybuchnąłem, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że to co wykrzyczałem nie było do końca prawdą i że przegiąłem
- Ohh…. Naprawdę!?!? Nie wiedziałem, że jestem tylko kolejnym naiwnym i ,że nic dla ciebie nie znaczę – syknął ze sztucznym uśmiechem na ustach, który ślepy by zauważył i odkręcił się powracając do mycia naczyń. Kurwa… wszystko jak zwykle musiałem spierdolić, ale taka już moja natura.
- Co?! Nie… czekaj… Harry… to nie tak… nie o to mi chodziło… – zacząłem się tłumaczyć, ale nawet nie zareagował
- Jprdl co ja zrobiłem… – wymamrotałem pod nosem opierając swój ciężar ciała na blacie kuchennym chowając głowę pomiędzy ramionami. Pokręciłem niedowierzając czaszką, tak, że moje włosy raz były po lewej stronie , a raz lądowały na prawej
-Dobra… zostaw to i siadaj…- nakazałem i wyjąłem z jego długich palców talerz i włożyłem go do wody, a chłopaka pociągnąłem w dół na podłogę
- Jesteś dla mnie ważny i to bardzo – zacząłem siadając naprzeciwko niego ze skrzyżowanymi nogami
- Wiesz…. Ostatnio dużo czasu ze sobą spędzaliśmy i wydaje mi się ,że zbliżyliśmy się do siebie, w końcu całowaliśmy się i w ogóle, a ty teraz tak po prostu poszedłeś sobie do nich, piszesz z nimi i ciągle się śmiejesz, pomijając fakt , że to jeden z nich cię potrącił. I smutno mi było, bo pomyślałem, że z nimi czujesz się lepiej i to mnie zabolało trochę ale wewnątrz, bo rzadko takie uczucia pokazuję na zewnątrz. No i dlatego tak się zachowałem i też trochę pewnie dlatego, że mi się tak jakby spodobałeś i czuję coś do ciebie, ale nie mam pojęcia jak to jest możliwe, bo nigdy nie zwracałem uwagi na chłopaków, lecz ty jesteś wyjątkiem i to cudownym wyjątkiem , ale naprawdę uwierz mi się jestem zazdrosny – wymamrotałem bawiąc się palcami ze spuszczoną głową
- To właśnie jest zazdrość – zachichotał- Oh…. Ale… naprawdę tak o mnie sądzisz – zapytał niedowierzając , a wtedy odważyłem się popatrzeć mu prosto w oczy pierwszy raz od momentu tej mojej przemowy i przytaknąłem głową. Zbliżył się do mnie i położył dłon obejmując mój kark, ale zauważyłem w tych zielonych oczach niepewność, więc pochyliłem się do przodu i złączyłem nasze usta w namiętnym lecz delikatnym pocałunku. Tracąc powietrze odsunęliśmy się od siebie i Harry rzekł
- jeśli tak bardzo zależy co to mogę przestać się z nimi zadawać – ale ja szybko potrząsnąłem głową
- nie, nie rób tego.. widzę, że świetnie się z nimi bawisz , ale nie olewaj mnie – odparłem na co szeroko się uśmiechnął, a ja uklęknąłem na jedno kolano i z poważnym tonem zapytałem
- Harry Edwardzie Stylesie chciałbyś zostać moim chłopakiem ? – przez co z jego strony wydobył się głośny śmiech
-Tak Louisie Williamie Tomlinsonie z wielką chęcią, ale gdzie podział się mój pierścionek?- usłyszałem jak próbował brzmieć poważnie, co mu trochę nie wyszło.
- Mam na to jeszcze czas- oznajmiłem , po czym znów złączyliśmy swoje usta . w moim brzuchu pojawiło się stado motyli i wtedy byłem już pewien swoich uczuć, do tego młodego, lecz wyższego chłopaka , co mnie trochę niepokoiło, bo on jeszcze dorasta , więc będzie jeszcze większy, a mi nie zbiera się by rosnąć, więc trudno mi go pocałować.
Świeeetny. Widze ze masz malo kom. Ale opowiadabie jest swietne. Lece dalej ;3
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest naprawdę dobre, tylko styl pisania jest czasami troszkę.. hm, ciężki? Jeśli to by się 'poprawiło' to będzie ZA JE BIŚ CIE ! :D
OdpowiedzUsuńDobra, napiszę ten komentarz... Więc tak : dzisiaj trafiłam na twojego bloga, a właściwie wczoraj, bo teraz jest prawie pierwsza w nocy. Opowiadanie jest fajne i ma w miare dobrą fabułę, niestety z wieloma niedociągnięciami. Rozdziały są za krutkię i... Boże ile tu jest błędów... Nigdy nie zwracałam na nie uwagi, bo sama je robię ale... Boże ile tu jest błędów!!! ;-; Nie chodzi mi tu o błędy ortograficzne, bo tych wyłapałam tylko trochę, tylko o błędy stylistyczne i interpunkcyjne. Serio, byłoby lepiej gdybyś czytała to co piszesz, bo zdania są często pozbawione sensu i logiki! Gdzie ty, dziewczyno podziałaś te wszystkie przecinki i duże litery?! Masz chyba za dużo miejsca w pokoju! Louis raz jest hetero, a raz kocha Harrego... Jak to czytam to mam ochotę napisać analizę. Idę czytać dalej, może jeszcze zobaczysz tu jakiś mój komentarz.
OdpowiedzUsuń