Właśnie byliśmy na kolacji, na którą przyszedłem sam, bo Harry znów poszedł do tych chłopaków – Niall’ a i La… Lu… Le… nieważne. Nie obchodziło mnie to. Jeśli faktycznie wolał przebywać z nimi to niczego mu nie będę zabraniał. W końcu tylko się tak jakby przyjaźnimy. Niechętnie usiadłem do stołu obok Harry’ ego, który ciągle się szczerzył jakby ktoś mu obiecał kanapkę
- Hej – przywitał mnie radośnie, na co tylko mruknąłem pod nosem. Popatrzył przez chwilę na mnie zdezorientowany, ale znów uśmiech przyozdobił jego twarz, co jest cholernie w nim pociągające, gdy dostał sms-a. nie chciałem podglądać i tego nie robiłem, tylko przypadkiem kątek oka przypadkowo zauważyłem, że wiadomość jest od jakiegoś Liam’a , więc to pewnie ten drugi chłopak. Denerwowało mnie już jego zachowanie… Nie byłem zazdrosny- to jest pewne, no bo o co? Lub kogo? Jestem Tomlinson Louis Tomlinson – mogę mieć każdego, więc takich Harry’ch mogę mieć na pęczki. Ale przecież dopiero się poznali, a już piszą ze sobą, mają swoje numery i wgl. Może jeszcze Styles przeprowadzi się do ich pokoju, żeby więcej mieli dla siebie czasu. Nadal nie czuję zazdrości, tylko stwierdzam fakty.
- Mógłbyś przynajmniej nie pisać podczas posiłku, nie martw się nie uciekną ci – upomniałem go chłodnym głosem. Natychmiast schował komórkę do ciasnych spodni opinające jego bardzo chude nogi. Czułem jego pytający wzrok na sobie, ale ja przesunąłem wzrok na widok przed sobą
- Stało się coś? – zapytał kładąc rękę na mojej, która teraz spoczywała na kolanie i zaczął lekko ją masować. Potrząsnąłem przecząco głową, strąciłem jego rękę , po czym odwróciłem wzrok całkiem w innym kierunku. Co?! Nagle sobie przypomniał o moim istnieniu?! Może mam mu wręczyć puchar za spostrzegawczość?! Przecież wolał gadać z nimi, więc czemu ja miałem rozmawiać teraz z nim? Zdziwiło mnie, to że w ogóle usiadł tutaj co zawsze siadał , a nie poszedł do nich. Po zjedzeniu kolacji w spokoju, bo Harry nie dostawał sms-ów, została nas tylko czwórka , czyli ja, Harry i tamte jego nowi znajomi, na których widok chciało mi się zwrócić to co przed chwilą zjadłem. Ciekawe czy do twarzy było im z twarożkiem z rzodkiewką. Zostaliśmy tylko my, ze względu na tą karę , a reszta wyszła. Harry postał chwilę ze mną , ale znów usłyszałem dźwięk informujący o nowej wiadomości, wyciągnął z rurek komórkę, po czym na jego twarz wstąpił uśmiech i bez słowa zostawił mnie i podszedł do dwójki tamtych chłopaków stojących w dość sporej odległości od nas. Dobra, teraz wkurwiłem się na niego( nadal nie jestem zazdrosny), tak po prostu sobie teraz do nich chodzi, a mnie kurwa zostawia, a przecież wcale nie musiałem chcieć z nim zaczynać gadać, gdy dowiedziałem się, że będziemy dzielili pokój i mogliśmy siedzieć przez cały czas nie odzywając się do siebie albo siedziałby sam w pokoju, a ja bym spędzał czas u Stan’ a i George’ a nawet jakbym musiał oglądać ich jak się migdalą. Ciągle słyszałem jak wybuchają śmiechem , na co wywracałem tylko oczami. Po paru minutach miałem ich kompletnie dość i już skierowałem się do wyjścia, ale weszła jakaś pani około trzydziestki ubrana w białą sukienkę i zawołała tych, którzy mieli sprzątać kuchnię, więc podszedłem do niej , a po chwili doszedł i Harry. Wskazała ręką byśmy poszli za nią do pomieszczenia umalowanego na ten sam kolor co miała jej sukienka, a wszystkie sprzęty i dodatki były w szarej barwie.
-Więc chłopcy- zaczęła miłym głosem - tu macie brudne naczynia i tak, połowę możecie umyć w zmywarce- wskazując na jedno ze sprzętów – jeśli nie umiecie się nią obsługiwać, to macie w tamtej szufladce instrukcję obsługi, a resztę musicie własnoręcznie, bo to w końcu musi być kara. Obok zlewu stoi pudełko, w którym znajdziecie potrzebne rzeczy np. płyn do mycia naczyń itp. Trzeba także umyć podłogę. To tyle, co zaplanował dla was pan Smith, dużo nie macie, więc myślę, że w góra 1,5 godziny sobie poradzicie i możecie iść do swoich pokoi, a ja później sprawdzę jak wam poszło. Życzę wam powodzenia i bierzcie się za pracę – zakończyła mówić i wyszła. Jak zauważyłem te wszystkie naczynia, to głośno jęknąłem. Naprawdę nie wiem czy wyrobimy się do północy , a ona coś gadał o 1,5 godziny. Na szczęście dostrzegłem, że mam zmywarkę z tej samej firmy, co w domu, tylko , że ta jest dwa razy większa. Umiałem się, więc nią obsługiwać, bo gdy mama wyjeżdżała z Lottie na wycieczkę , to mnie nauczyła. Podszedłem do jednego z blatów i i zebrałem tyle naczyń ile mogłem unieść, bu ich nie stłuc, a następnie włożyłem je do zmywarki i wróciłem po resztę , a potem włączyłem
- Potrafisz się tym obsługiwać?! – zapytał mnie ze zdziwieniem chłopak z loczkami
- A co nie widać? – odparłem nie zbyt przyjemnie
- Ugryzło cię coś? – pytał dalej
- Wiesz… komarów ani pszczół tu jeszcze nie widziałem , więc raczej nie
- Możesz przestać?! – usłyszałem podniesiony głos z nutką błagania
- robię coś?! – zapytałem wyższym tonem, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Zaczęliśmy, więc myć resztę naczyń. Nalaliśmy gorącą i zimną wodę oraz płyn do tej cieplejszej. Harry mył naczynia , a ja je płukałem. Okazało się jednak, że dodaliśmy za dużo płynu, a mówiąc my mam na myśli Harry’ ego. Było tak dużo piany, że wyciekała ze zlewu na podłogę. Nagle Styles głośno się zaśmiał, po czym oznajmił
- Już wiem o co ci chodzi – i na rękę wziął trochę piany i dmuchnął mi prosto w twarz
- Możesz jaśniej? – zapytałem ścierając rękawem od bluzy pianę z policzka
- Jesteś zazdrosny – powiedział śmiejąc się
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz