sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 25

Budząc się tym razem nie poczułem nikogo kto by mnie obejmował. Przejechałem ręką po drugiej połowie łóżka, ale tam też nic, więc otworzyłem leniwie oczy, by rozejrzeć się po pokoju w celu znalezieniu Loczka. Dostrzegłem go siedzącego ze skrzyżowanymi nogami przy swojej szafie. Wyjmował z niej wszystkie ubrania i wkładał je do obok leżącej walizki. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że to już dziś wracamy do domu. Jakoś szybko minęło, ale pomimo tego, to cieszę się, że tu przyjechałem. Pomyśleć, że gdyby nie nagła potrzeba remontu naszej szkoły, to możliwe, że nawet nie spotkałbym Harry’ ego, a tym bardziej nawet bym z nim nie porozmawiał. Chyba, że bym wpadł na niego, co jest nawet bardzo prawdopodobne. Gdyby nie ten wyjazd nie zakochałbym się w nim i moim stałym zajęciem jak wcześniej byłoby chodzenie do klubów nocnych, by zabawić się z kolejną dziewczyną. Mam tylko nadzieję, że gdy wrócimy to nadal będziemy zachowywać się tak jak teraz, bo naprawdę chyba pierwszy raz tak bardzo na kimś mi zależy.
Łóżko Harry’ ego jest miękkie i nie skrzypi, więc bezdźwięcznie wstałem i przykucnąłem tuż za chłopakiem. Objąłem go mocno zatapiając twarz w plecach Loczka. Odwrócił się do mnie i założył pocałunek na policzku na moim policzku szeroko się uśmiechając
- Czemu mnie nie obudziłeś? – zapytałem układając głowę tym razem na jego ramieniu
- Tak słodko spałeś, że nie miałem serca tego robić – odpowiedział, za co pocałowałem go lekko w usta
- A i był pan Smith z ogłoszeniem, że do śniadania mamy się spakować, a po posiłku zabieramy bagaże do autokaru – dodał powracając do pakowania się
- Dobra… czyli mamy pół godziny- zacząłem zerkając na godzinę w komórce – To ja najpierw pójdę się ubrać, a potem zabiorę wszystkie rzeczy z łazienki i je spakujemy, no i dlatego, że mnie nie obudziłeś wcześniej, to pomożesz pakować moje ubrania jeszcze – powiedziałem i podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej ubrania i bieliznę, a potem udałem się do łazienki.
Gdy się już przebrałem zacząłem zbierać nasze szampony, grzebienie, mydła, żele, pasty, szczoteczki, ręczniki itp. I wyniosłem je do pokoju kładąc wszystko na łóżko.
- To najpierw dokończmy pakować mnie, a potem weźmiemy się za ciebie – oznajmił Harry spoglądając na mnie
- Jak chcesz – wzruszyłem ramionami i usiadłem obok niego, by mu pomóc. Następnie włożyliśmy do torby jego rzeczy z łazienki położone na łóżku. Potem chwyciłem moją walizkę i schowaliśmy do niej moje rzeczy. Rozejrzeliśmy się jeszcze po pokoju i balkonie, w celu sprawdzenia czy wszystko wzięliśmy. Znalazłem pod łóżkiem jeszcze dwie pary Conversów Styles’ a. Ale jego walizkę ledwo zamknęliśmy, więc oznajmiłem
- Mam trochę miejsca, to mogę ci je wziąć
- Ale…. To … one…. Ugh… – mamrotał chłopak przyciskając buty do klatki piersiowej
- Spokojnie… przecież jak mnie odwiedzisz, to ci je oddam – odparłem śmiejąc się
- Oh……. No…. Dobra…. – odpowiedział niepewnie z rezygnującą miną i schował je do mnie.
Wyszliśmy na śniadanie, a po nim wróciliśmy do pokoju i zabraliśmy nasze bagaże wraz z gitarą Hazzy na dół. –Pamiętasz, że obiecałeś mi, że kiedyś dla mnie zaśpiewasz i zagrasz? – zapytałem
- Tak… pamiętam… zagram… oczywiście – rzekł rozglądając się dookoła, by potem mnie pocałować. Oddaliśmy kluczyki i udaliśmy się na zewnątrz. Schowaliśmy bagaże do autokaru, a potem ustawiliśmy się przy nauczycielach, którzy wyczytywali imiona i nazwiska uczniów, by sprawdzić obecność. Staliśmy ostatni, więc ostatni weszliśmy do pojazdu. Gdy zauważyłem, że tył jest zajęty zaśmiałem się tylko. Ludzie naprawdę są tacy głupi?
- Gdzie ty idziesz? Przecież nie ma tam wolnych miejsc – zauważył Harry, ale ja zlekceważyłem to i pociągnąłem go za rękę w tamtą stronę
- No…. Chłopaki pewnie fajnie się siedziało, ale możecie już iść – odezwałem się do nich najgrzeczniej jak umiałem, na co wstali we czwórkę, bo spostrzegli, że George i Stan stoją za nami. Usiedliśmy na wolnych już miejscach, a Harry zwrócił się do mnie
- Czasem nie podoba mi się twoje zachowanie, wiesz?
-Oh… daj już spokój…. Chyba nie chcesz gnieść się tam gdzieś na przedzie z nauczycielami – wymamrotałem opierając głowę o jego ramię i całując go w szyję. Kierowca ruszył , a ja byłem bardzo śpiący, więc podniosłem się ze swojego miejsca przenosząc się na kolana mojego chłopaka. Postanowiliśmy, że przez pewniej czas nie będziemy w miejscach publicznych zachowywać się jak para, ale siedzenia są tu tak wysokie, że nic nie widać, a poza tym nikt tu nie będzie przychodził, bo każdy wie kto tu zawsze siedzi.
-Co robisz? – zapytał z zaciekawieniem
- A spać mi się chce, ale zanim to zrobię, to muszę coś zrobić – odparłem z uśmiechem i ułożyłem dłonie na policzkach chłopaka, a następnie przywarłem swoimi ustami do ust Harry’ ego. Od razu zaczął oddawać pocałunek i objął mój kark swoimi dłońmi, a ja przeniosłem swoje z jego twarzy pod koszulkę chłopaka zaczynając błądzić palcami po jego klacie.
- EKHM…. – odchrząknął głośno Stan
- Stało się coś ?- zapytałem niechętnie odrywając się od Loczka
- Możecie łaskawie przestać? – odpowiedział pytaniem na pytanie, na co wywróciłem tylko oczami i przytuliłem się do mojego chłopaka układając się na nim tak, by wygodnie byłoby mi spać.
- Lou…. Kocie…. Obudź się…. Dojechaliśmy już- mówił Harry lekko mnie szturchając. Otworzyłem oczy całując go w policzek
- Nie wiem jak ja wytrzymam dzisiejszą noc bez ciebie – oznajmiłem ze smutkiem przeciągając się
- Damy radę… – odparł chichocząc. Stan i George wstali ze swoich miejsc udając się do wyjścia, a , że to był ostatnio moment jaki mogę spędzić z Harry’ m na ,, osobności’’, mocno go pocałowałem. Następnie wyszliśmy z autokaru i wyciągnęliśmy swoje bagaże. Przytuliliśmy się na pożegnanie i ruszyliśmy w stronę aut naszych mam. Będąc już przy samochodzie zauważyłem biegnącego szybko w moją stronę Styles’ a.
- Zapomniałem wziąć od ciebie numeru telefonu – wydyszał.
- Oh…. – wymamrotałem głośno się śmiejąc. Wyciągnął komórkę, a ja przedyktowałem mu rząd cyfr, po czym szerokimi uśmiechami pożegnaliśmy się i wsiadłem do samochodu, gdzie czekała na mnie już mama. Przytuliłem ją na powitanie, a potem udaliśmy się do domu, gdzie mogłem odpocząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz