sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 8

Perspektywa Louis’a
Po zjedzeniu śniadania jeden z nauczycieli ogłosił, że ten czas po posiłku, aż do kolacji mamy wolny i możemy odwiedzać siebie nawzajem, ale nie wolno opuszczać nam hotelu. Szczerze to nie wiem, czy się z tego cieszę. Od tamtego momentu mam wrażenie, że straciłem zaufanie do Georga i Stana. Czuję, jakby nie byli już moimi przyjaciółmi. Poczułem smutek, bo  znam ich od zawsze i myślałem, że nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Chwyciłem Harry’ego za ramię, by jak najszybciej opuścić to pomieszczenie, bo nie  chciałem spotkać chłopaków. Loczek spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, na co pokręciłem przecząco głową i po chwili szliśmy już korytarzem prowadzącym do pokoju. Zamyśliłem się, co skutkowało tym, że potknąłem się o własne nogi. Straciłem równowagę i po raz kolejny wylądowałem na podłodze. Nie dziwiłoby mnie to gdyby zdarzało mi się to od dawna, ale pojawiło się to od przyjazdu tutaj. Harry zaczął się śmiać, na co ja wyciągnąłem ręce w jego stronę, by mi pomógł. Natychmiast je chwycił i zaczął mnie podnosić, ale chyba nie zdał sobie sprawy ile ważę, bo upadł na mnie, lecz nie wiedząc czemu jemu nadal było do śmiechu. Nasze twarze były tak blisko, że stykaliśmy się nosami. Chłopak spojrzał w moje oczy i pewnie zauważył w nich smutek, bo odsunął się siadając naprzeciwko mnie.
- Stało się coś?- zapytał ze zmartwieniem w głosie, westchnąłem tylko i nie odpowiadając na jego pytanie wymamrotałem
- Chodź do pokoju.
Nie zadawał więcej pytań, za co byłem mu wdzięczny. Następnie podniósł się, co również uczyniłem i weszliśmy do pokoju. Położyłem się na łóżku, a po chwili usłyszałem głos chłopaka
- Umm.. Mamy wolne, więc czemu nie idziesz do swoich przyjaciół?
- Już masz mnie dość? – zapytałem udając, że zaczynam płakać
-Nie… Tylko myślałem, że…- przerywając mu rzekłem
- Harry proszę cię.. nie chcę o tym gadać..
Perspektywa Hazzy
Martwiłem się trochę o niego. Ostatnio nawet postanowiłem, że zacznę z nim rozmawiać. Czemu? Hmm.. może po prostu siedzenie z kimś 3 tygodnie bez zamienienia nawet słowa, byłoby dziwne… chociaż… wcześniej mi to nie przeszkadzało.. nie wiem co się ze mną dzieje, ale zauważyłem, że Louis’a coś męczy.  Nie chciał o tym gadać, co bardziej przypomniało mnie, ale pomimo tego uszanowałem to. Usiadłem na łóżku przyglądając  mu się, lecz po chwili usłyszałem pukanie. Lou popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, więc podniosłem się i z westchnięciem poszedłem otworzyć drzwi. Stali w nich ci chłopacy, którzy siadają obok mojego współlokatora w restauracji na posiłkach, dlatego wpuściłem ich gestem ręki. Idąc krótkim korytarzykiem prowadzącym od drzwi do głębi pokoju usłyszałem głos Lou
- Harry? Kto tam?
-Umm.. twoi przyjaciele przyszli- odparłem ukazując mu się.
Dostrzegłem w jego oczach jeszcze większy smutek niż wcześniej. Muszę jakoś dowiedzieć się o co chodzi.
-Co się z tobą ostatnio dzieje? Czemu w ogóle z nami nie gadasz i nie przychodzisz do nas?!- chłopaki od razu zasypali go pytaniami, więc nie chcąc im przeszkadzać skierowałem się w stronę balkonu
- Gdzie idziesz?- zapytał mnie Louis ignorując przy tym chłopaków, którzy do  niego przyszli
- Yyy.. Nie chcę wam  przeszkadzać- powiedziałem
- Nie.. zostań- odpowiedział patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nie wiem czemu mu tak bardzo na tym zależało, ale postanowiłem się mu nie sprzeciwiać i po prostu usiadłem na swoim łóżku
- Louis do jasnej cholery co się z tobą dzieje! – krzyknął chłopak z trochę dłuższymi włosami
- Nie drzyj się – odparł Louis- Idźcie do siebie, a ja… umm… za godzinę do was przyjdę i spróbuję wam powiedzieć o co chodzi- dodał, a chłopaki widząc, że nic z tym nie zrobią po prostu bez słowa wyszli. Spostrzegłem na niego i dostrzegłem smutek malujący się na jego twarzy. Wstałem i usiadłem obok niego
- Serio nie chcesz o tym pogadać?- zapytałem z nadzieją, lecz on pokręcił przecząco głową
- Chcę ci tylko pomóc… – dodałem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz