-Dzień dobry- szepnąłem, lecz gdy usłyszał mój głos pospiesznie otarł łzy i założył słuchawki na uszy z muzyką tak głośno, że słyszałem ją na swoim łóżku. Czułem, że muszę dowiedzieć się czemu płacze, przecież wczoraj był taki wesoły, a miesiączki z pewnością nie ma. W mojej głowie pojawił się obraz z wczorajszego wypadu do Wesołego Miasteczka, który nie był taki zły jak mi się wcześniej wydawało.
Udaliśmy się do rzędu budek, gdzie były konkursy, w których można wygrać różne nagrody. Harry podszedł do jednej, gdzie nagrodą był ogromny pluszowy kot oraz uszy kota na głowę. Dostał od mężczyzny pilnującego to miejsce trzy czerwone kulki oznajmiono mu, że musi trafić z 3 metrów w porcelanowe butelki. Trzymałem za niego kciuki, bo wiedziałem, że zależało mu na tym. Rzucił pierwszy raz- za mocno, druga kulka- za lekko i trzeci raz- obok. Odchodząc do budki ze słodyczami dostrzegłem smutek w jego oczach. Nie mogłem patrzeć na to, że jest smutny, więc mruknąłem
- Zaraz wracam- na co chłopak przytaknął lekko głową i szybko odszedłem. Znalazłem tamta budkę i poprosiłem kulki. Za pierwszym razem nie udało mi się podobnie do drugiego rzutu, ale na szczęście trzeci raz mi wyszedł. Bardzo się ucieszyłem, bo nie chciałem, by Harry był szczęśliwy. Mężczyzna dał Mo wielkiego szarego kota, którego ledwo mogłem utrzymać oraz opaskę z dużymi, różowymi uszami kocimi, za co podziękowałem i ruszyłem w stronę Harry’ ego. Stał do mnie plecami, więc szedłem tak, by mnie nie usłyszał. Będąc tuż za nim założyłem mu te uszy na głowę, na co szybko odwrócił się ze zdziwieniem. Gdy zobaczył, że chcę wręczyć mu pluszaka i w jego oczach pojawiły się iskierki radości.
- Proszę bardzo. To za tą bluzkę od ciebie-powiedziałem z uśmiechem, a chłopak złapał go ciesząc się i rzucają mi się na szyję mówiąc
- Dziękuję, dziękuje, dziękuję
Złapałem ciemno fioletowe spodnie leżące na podłodze koło szafki nocnej i szybko je na siebie wciągnąłem, a następnie ruszyłem w stronę chłopaka. Usiadłem krzyżując nogi naprzeciwko niego, lecz Harry wcale nawet na mnie nie spojrzał
- Harry – mruknąłem , ale mogłem się spodziewać, że przy takiej głośnej muzyce mnie nie usłyszy, więc zacząłem szturchać jego kolano, co także nie poskutkowało i nadal zachowywał się jakby mnie tu nie było. Wkurzyło mnie trochę jego zachowanie, więc wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka i ściągnąłem mu słuchawki. Harry wciąż nie zwracał na mnie uwagi dlatego chwyciłem jego podbródek kierując w moja stronę
- Powiesz mi co się stało?- szepnąłem z troską, na co chłopak pokiwał przecząco głową
- No proszę.. powiedz mi…. Chcę ci pomóc, tak jak ty pomogłeś mi z chłopakami, pamiętasz?- zapytałem, a Harry przytaknął lekko. Nigdy tak się nie zachowywałem , bo za bardzo nie przejmowałem się problemami ludzi, ale Harry był inny i czułem, że to ja jestem tym, który musi mu pomóc. Złapałem go za rękę, a wtedy chłopak zaczął mówić przez płacz
- Dziś jest pierwsza rocznica śmierci mojego taty- po tych słowach po jego twarzy spływały strumienie łez. Przysunąłem się do niego i wyciągnąłem ramiona w jego stronę, na co mocno się we mnie wtulił i ułożył głowę na moim ramieniu, które robiło się coraz bardziej mokre od jego płaczu
- Opowiesz mi o tym jak to się stało? – szepnąłem do jego ucha, lecz on ponownie zaprzeczył ruchem głowy i odsunął się z zamiarem wstania, ale ja jestem człowiekiem, który jak już coś zaczyna to się nie poddaje, więc złapałem go na ręce i pociągnąłem znów w swoją stronę, a następnie mocno objadłem go ramionami
- Spokojnie.. Nie chcesz mówić to nie musisz… – zacząłem- Jak będziesz gotowy to mi powiesz, okay?- zapytałem mrucząc do jego ucha jednocześnie głaszcząc go po głowie. Pokiwał nadal płacząc, a ja sięgnąłem do jego twarzy i złożyłem długiego całusa na skroni chłopaka. Naprawdę nie wiem dlaczego to robię.. po prostu czuję, że muszę się tak zachowywać przy nim. Harry jest kruchą osobą, którą łatwo zranić, na co nie mogę pozwolić. Siedzieliśmy wtuleni jeszcze parę minut, ale musiałem tez przygotować się na śniadanie, więc powoli odsunąłem się od chłopaka i szepnąłem
- Pojdę się ubrać.. zaraz wracam- wstałem z łóżka i podszedłem do szafy w celu wyjęcia ubrań
- W tym dniu były też jego urodziny- usłyszałem cuchy głos Harry’ ego, na co odwróciłem się z zaciekawieniem, ale chłopak patrzył w jeden punkt na podłodze. Zbliżyłem się do niego i usiadłem ,, po turecku’’ naprzeciwko tak, że stykaliśmy się kolanami
- Nie musisz- odparłem
- Przygotowywaliśmy mu przyjęcie urodzinowe- olał jednak to co powiedziałem i zaczął mówić, a dla dodania mu otuchy chwyciłem jego dłoń splatając ją ze swoją
- Wszystko było gotowe.. balony, tort, wystrojony dom, goście, rodzina.. brakowało tylko jego.. czekaliśmy aż wróci z pracy.. gdy usłyszeliśmy, że ktoś wszedł zaczęliśmy krzyczeć ,, niespodzianka’’ lecz w drzwiach pojawiło się dwóch policjantów i przeczuwałem, że coś się stało… wtedy oznajmili nam, że jakiś dwóch niepełnoletnich chłopaków ścigało się po ulicy ukradzionymi samochodami od swoich ojców i nie zdążyli wyhamować, bo jechali zbyt szybko i uderzyli w mojego tatę… nie miał żadnych szans na przeżycie… zmarł na miejscu – przez cały swój monolog płakał. Nie wiem jak to stracić swojego tatę, pomimo tego, że ja również go nie mam, ale ja w ogóle go nie znałem, więc rozpaczać po nikim również nie musiałem. Zagarnąłem go ponownie w ramiona przyciskając jego głowę do mojej klatki. Po pewnym czasie odsunąłem go lekko tak, że nasze twarze znajdowały się tuz przed sobą. Podniosłem rękę i starłem spływające łzy z twarzy chłopaka, a następnie spojrzałem w zielone oczy przepełnione smutkiem. Zbliżyłem się i musnąłem jego usta swoimi. Uświadamiając sobie co robię odsunąłem się i szepnąłem
- Przepraszam- a następnie wstałem trochę rozczarowany, że nic na to nie odpowiedział. Naprawdę wolałbym gdyby nawet zaczął mnie wyzywać od pedałów, gejów itp. Chociaż ja nie uważałem się za homoseksualistę. Nawet nie wyobrażam siebie, że mógłbym nim być, nie mam nic do nich, bo w końcu każdy ma prawo do życia, ale to chyba nie moja bajka. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej koszulkę, którą dostałem od młodszego chłopaka i niebieskie rurki oraz czarne bokserki. Następnie udałem się do łazienki, kątem oka zauważając, że Harry wpatruje się w coś za oknem. Wszedłem do pomieszczenia i zacząłem się przebierać. Gdy już byłem w pełni ubrany zabrałem się za doprowadzenie moich włosów do porządku, które dziś wyglądały okropnie i za nic nie chciały się ułożyć. Chwyciłem grzebień i spojrzałem w lustro, a w nim zobaczyłem odbijającego się Harry’ ego przyglądającego mi się opierając o futrynę drzwi. Nie spodziewałem się tego aż grzebyk upadł mi na kafelki
- Umm… co robisz?- zapytałem niepewnie, na co zaczął się do mnie zbliżać, a ja cofać do momentu gdy dotknąłem plecami zimnej ściany. Podszedł do mnie i przypatrywał się , lecz z jego oczu nie mogłem nic wyczytać, za to w moich na pewno była niepewność. – Harry… ja naprawdę cie przepraszam… nie wiem jak to się stało- zacząłem się tłumaczyć bawiąc się palcami, gdy chłopak nic nie mówił. Przez chwilę nie odpowiadał, a ja coraz bardziej czułem się niepewnie. Przybliżył się jeszcze bardziej i mocno się we mnie wtulił. Zdziwiło mnie trochę, ale także oplotłem go ramionami równie mocno co on
- Nie przepraszaj… po prostu nie dzisiaj… nie mam na to siły… wiesz.. nie chcę kojarzyć sobie pierwszego pocałunku z datą śmierci mojego taty- szeptał będąc głową w zagłębi mojej szyi przez co jego słowa były niewyraźne, ale do zrozumienia. Nie mogłem sobie wyobrazić tego , że Harry jeszcze się nie całował, ale uszanowałem to. Byliśmy w takiej pozycji jeszcze przez chwilę, aż przemówiłem
- Chodź … musisz się jeszcze przebrać, a zaraz jest śniadanie- chłopak na moje słowa odsunął się i z lekkim uśmiechem, czyli takim na jaki było go tylko stać wyszedł z łazienki . przejrzałem się w lustrze i stwierdziłem , że i tak nic z nimi nie zrobię z tymi włosami, więc postanowiłem zostawić je w takim nieładzie jak aktualnie były. Wychodząc z łazienki minąłem się z Harry’ m , który akurat do niej wchodził z ubraniami na zmianę. Stanąłem w drzwiach i zacząłem mu się przyglądać
- Umm.. Lou.. bo wiesz.. chciałem się przebrać- usłyszałem niepewny głos. Walnąłem się otwartą dłonią w czoło
- Tak.. jasne.. przepraszam.. już idę- odparłem z rumieńcem, na co usłyszałem chichot z jego strony. Zamknąłem mu drzwi i usiadłem na łóżku czekając na niego. Gdy wyszedł spostrzegłem, że jego włosy w przeciwieństwie do moich są genialnie ułożone. Podszedłem do niego i wyczochrałem mu tą jego czuprynę
- za co to? – zapytał z miną psiaka
- Mi się nie układają, to tobie też nie będą- odparłem poważnie, za co otrzymałem śmiech z jego strony i buziaka w policzek, dzięki czemu moją twarz przyozdobił szeroki uśmiech. Złapałem go, jak to miałem w zwyczaju, za nadgarstek i udaliśmy się na śniadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz